Amerykanie są zbyt impulsywni

Sytuacja na rynkach jest bezprecedensowa, wszyscy są pod ogromną presją, także agencje ratingowe - mówi Robert Henrikson, szef rady nadzorczej MetLife oraz doradca prezydenta Baracka Obamy

Aktualizacja: 21.07.2011 23:00 Publikacja: 21.07.2011 17:59

Amerykanie są zbyt impulsywni

Foto: Fotorzepa, MS Magdalena Starowieyska

Agencje ratingowe mogą bezprecedensowo obniżyć ocenę USA. Jeśli tak się stanie, co to będzie znaczyć dla globalnej gospodarki?

Sytuacja na rynkach też jest bezprecedensowa, wszyscy są pod ogromną presją, także agencje ratingowe. W USA nawet sam model biznesowy agencji jest podawany w wątpliwość. Załamanie na rynkach finansowych połączone z krytyka agencji, poskutkowały tym, że teraz starają się one być tak dokładne i ostrożne jak to możliwe. I to dla nich też bezprecedensowe. MetLife z kolei na kryzysie zyskało, wzmacniając swoją konkurencyjność poprzez przejęcie za 16,2 miliarda dolarów Alico, firmy macierzystej Amplico Life. Byliśmy preferowanym nabywcą nie tylko z punktu widzenia sprzedawcy, ale też agencji ratingowych właśnie i rządu.

Czy demokraci i republikanie dojdą do porozumienia w kwestii podwyższenia progu dozwolonego poziomu zadłużenia?

Z pewnością dojdą do porozumienia, jednak sytuacja jest coraz bardziej napięta. Gra opiera się na przeciąganiu ludzi z jednej strony na drugą, a to działanie, które skutkuje marnowaniem czasu.

Prezydent Obama zapowiedział, że choć wie, że może go to kosztować prezydenturę, nie wycofa się ani o krok i będzie walczyć o przyjęcie zapowiadanego przez niego planu m.in. likwidacji ulg podatkowych dla najbogatszych.

Co innego mógł powiedzieć? Przecież nie zapowie, że pójdzie na kompromis. Ma on świadomość, że nie może tkwić w miejscu i musi iść do przodu. Jednocześnie John Boehner po stronie republikanów przyjmuje taką samą pozycję. Jestem optymistą i wierzę, że obie strony dojdą do kompromisu. Nie zmienia to faktu, że taka sytuacja bardzo źle wpływa na rynki finansowe, dla których jakakolwiek niepewność jest sygnałem alarmowym.

A jak ta niestabilna sytuacja wpływa na zwykłych ludzi?

Ludzie sprawiają wrażenie sparaliżowanych, niewiedzących, czego się spodziewać. Z jednej strony stracili zaufanie do instytucji finansowych, z drugiej – zrozumieli, jak ważne jest zabezpieczenie własnych finansów na wypadek przyszłych, niemożliwych do przewidzenia wydarzeń rynkowych. Czasami myślę jednak, że byłoby lepiej, gdyby informacje finansowe ukazywały się raz na tydzień, a nie co sekundę – nieraz tylko powodują panikę inwestorów. Generalnie jednak Europejczycy wydają się znacznie bardziej cierpliwi, mają dłuższą perspektywę inwestycji. W Stanach, gdy tylko pojawia się zaskakująca informacja, ludzie szaleją, pozbywają się papierów, działają często zbyt impulsywnie.

Jest pan szefem rady nadzorczej ubezpieczeniowej spółki MetLife – jakie rynki są dla niej najważniejsze?

Rynek ubezpieczeń życiowych jest bardzo silnie powiązany z demografią, kluczowa jest rosnąca i bogacąca się klasa średnia. Wszystkie rynki, które spełniają te kryteria, są dla nas ważne. Różnice między krajami polegają przede wszystkim na tym, ile ludzie mają pieniędzy i jak szybko starzeje się społeczeństwo. Niezależnie jednak od tego, na której półkuli mieszkamy, w przypadku dochodu i rodziny, która od niego zależy, trzeba się ubezpieczyć, bo w przypadku śmierci będzie już na to za późno. Jednocześnie ludzie muszą się zatroszczyć o swoją starość, by mieć z czego żyć na emeryturze i, by ich poziom życia nie spadł. A oto, by także wtedy mieć godziwe dochody, trzeba zadbać już dziś.

Jak jest w przypadku Polski?

Jesteśmy tu od 20 lat. Sytuacja gospodarcza Polski jest znacznie lepsza, niż przewidywaliśmy, zaczynając działalność na tym rynku. Klasa średnia się bogaci, ludzie potrzebują zabezpieczenia, szczególnie w kontekście ostatnich zmian w systemie emerytalnym. I jest to zjawisko nie tylko polskie, ale i globalne. Na szczęście Polacy coraz lepiej rozumieją potrzebę odkładania pieniędzy.

Jak wyglądamy na tle regionu i krajów zachodnich?

W regionie Europy Środkowo-Wschodniej Polska jest najważniejszym dla nas rynkiem, jest również jednym z pięciu, obok USA, Japonii, Meksyku i Korei, krajem, w którym mamy najsilniejszą pozycję. Jesteście bardzo przyszłościowym rynkiem, pytanie brzmi, jak szybko firmy ubezpieczeniowe zdołają go nasycić. W tej chwili wartość ubezpieczeń w Polsce to około 2 proc. PKB, w ciągu najbliższych dziesięciu lat może ona spokojnie urosnąć do 3 proc.

Na polskim rynku jesteście jednak w biznesie życiowym dopiero na ósmej pozycji.

Tak, kiedy weźmie się pod uwagę składkę. Dla mnie najważniejsze jest jednak to, że nasz udział w rynku rośnie i jest to wzrost zyskowny, bo od wielu lat MetLife Amplico jest na trzecim miejscu pod względem zysku, i to niezależnie od koniunktury.

Jaka będzie wasza odpowiedź na rosnącą konkurencję w Polsce: plany wejścia na nasz rynek mają: Zurich, Prudential, Groupama.

Nasza strategia opiera się na założeniach globalnego wzrostu. Nie opieramy się w rozwoju na przejęciach, jednak jeśli taka możliwość się nadarza i jest zgodna z planem rozwoju biznesu, oczywiście możemy z niej skorzystać.

Czy są na to widoki? Czy interesuje was wystawiona na sprzedaż Warta?

Nie mogę komentować żadnych niezakończonych lub planowanych transakcji.

A jakie są wasze cele dotyczące Polski?

Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Gospodarka wciąż w strefie cienia
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Opinie Ekonomiczne
Piotr Skwirowski: Nie czarne, ale już ciemne chmury nad kredytobiorcami
Ekonomia
Marek Ratajczak: Czy trzeba umoralnić człowieka ekonomicznego
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof Adam Kowalczyk: Klęska władz monetarnych
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Opinie Ekonomiczne
Andrzej Sławiński: Przepis na stagnację