Już w pierwszym półroczu widać było bardzo dobre wyniki sprzedaży eksportowej Amiki. Ten trend się utrzyma?
Już kilka razy tak było, że gdy sprzedaż w Polsce szła gorzej, to zagranicą było na odwrót. Teraz oczy branży są na pewno zwrócone na Rosję. Spodziewam się, że nasza tegoroczna sprzedaż w tym kraju przekroczy 300 mln zł. Są tam wielkie możliwości rozwoju, a nie weszliśmy jeszcze do wszystkich kanałów dystrybucji. Jednak to też rynek specyficzny, sytuacja uzależniona jest od cen surowców zwłaszcza ropy i gazu. Gdy są wysokie konsumpcja rośnie i wszyscy są zachwyceni. Jednak gdy w Rosji jest kryzys, to wtedy spadki sprzedaży są bardzo wysokie – w przypadku AGD było to w 2009 r. nawet 30 proc. Jednak eksport to nie tylko Rosja, szybko rośnie też na Ukrainę. Z kolei choć wskaźniki ekonomiczne w Europie Zachodniej nie są najlepsze, to my z rynku niemieckiego jesteśmy bardzo zadowoleni. Udało się zwiększyć sprzedaż, choć marże są niższe niż w Rosji. Konsumenci niemieccy są stabilni, łatwo nie zmieniają swoich zachowań. Nawet w kryzysie ten rynek był w okolicach zera, bez wysokich spadków. Mamy tam nowe pomysły na rozwój, rozmawiamy z firmami meblarskimi aby np. w sklepach z meblami kuchennymi od razu oferować nasz sprzęt. To dobra nisza rynkowa w której zbyt mocno także w Polsce nie jesteśmy obecni.
Obecna sytuacja sprzyja eksporterom?
Silne euro na pewno nam pomaga i dzięki temu rodzimi producenci AGD mogą niwelować gorszą sytuację w Polsce. Ale dla importerów to problem, a Amica po sprzedaży dwóch fabryk coraz więcej sprzętu sprowadza z Chin i Turcji. Faktycznie tak jest, ale wymyśliliśmy sposób, który pozwoli nam się zabezpieczyć przed aprecjacją chińskiej waluty. Zaczęliśmy kupować chińskiego juana i nim płacić naszym tamtejszym dostawcom. W Singapurze, Hong-Kongu, a zaraz w Londynie można go zabezpieczyć i w ten sposób regulować transakcje z chińskimi firmami. Pierwsze zamówienia w tej walucie zostały już uruchomione i zobaczymy, jak ten model działa. Może to być ogromne ułatwienie – w 2010 r. juan umocnił się o 6,5 proc., w tym już 3,7 proc. a na koniec roku pewnie będzie to ponad 5 proc. Dzięki temu unikniemy sytuacji, że gdy płaciliśmy w innych walutach po jakimś czasie dostawcy mówili, że muszą nam podnosić ceny, bo ich waluta się umacnia.
A koszty pracy w Chinach nie rosną z waszej perspektywy zbyt mocno?