Niższe stopy procentowe, a przede wszystkim wolniejszy wzrost gospodarczy, a co za tym idzie – większe bezrobocie i gorzej spłacane kredyty, czyli wyższe rezerwy.

Tyle że krajowe kłopoty mogą okazać się drobiazgiem wobec tego, co czeka banki zagraniczne – w dużej części właścicieli polskiego sektora bankowego. Skala tego zagrożenia zależy od tego, o ile zmniejszy się wartość greckiego długu: 50 procent? 60 procent? A może jeszcze więcej – czyli jaka będzie skala bankructwa Grecji. Dyskusje o dokapitalizowaniu trwają, ale może warto byłoby choć trochę ukrócić chęci bankierów (a może szerzej – finansistów) do spekulacji, zarabianiu na wszystkim, co się rusza (w dowolną stronę), tworzeniu tysięcy coraz bardziej skomplikowanych instrumentów pochodnych. Czy nie nadszedł czas na uproszczenie tego całego bałaganu na tyle, żeby można go było zacząć ogarniać? Oburzeni całego świata maja dużo racji, wytykając gigantyczne, płynące de facto z niczego zyski i zarobki. Bankierzy/finansiści naprawdę nie zasługują na takie apanaże. Zachowując wszelkie proporcje, podoba reforma powinna dotyczyć sportu czy filmu. Niewyobrażalne dla przeciętnego mieszkańca Ziemi kwoty, wypłacane tym, którzy mają dostarczać im rozrywki, nie maja nic wspólnego z realnym wkładem, wnoszonym do dziejów świata. Może czas zacząć patrzeć na całe to towarzystwo sportowo-kulturalno-finansowe realnie i traktować ich tak, jak na to faktycznie zasługują. Gladiatorzy i trubadurzy mieli dostarczać, za niewygórowane sumy, rozrywki. A finansiści pieniędzy – co nie znaczy, że mają zgarniać za to sumy, których do końca życia nie wydadzą. I leżą na nich jak baśniowe smoki na swoich skarbach, zadowalając się posiadaniem.