Repolonizacja koniecznością

Repolonizacja instytucji może okazać się koniecznością – ocenia Erik Berglof, główny ekonomista EBOR

Publikacja: 24.11.2011 03:09

Repolonizacja koniecznością

Foto: Rzeczpospolita, Radek Pasterski RP Radek Pasterski

Rz: Codziennie docierają do nas niepokojące informacje dotyczące europejskiego sektora bankowego. Słyszymy o konieczności dokapitalizowania, a agencja S&P grozi serią obniżek ratingów. Jakie niebezpieczeństwa wynikają z tego dla naszego regionu?

Erik Berglof:

Żaden kraj nie uniknie wpływu załamania finansów w europejskich bankach. W tej chwili właśnie konieczność dofinansowania banków zachodnich najbardziej komplikuje sytuację. W tych okolicznościach banki zachodnie będą miały dwa wyjścia: albo pozbyć się swoich aktywów w Europie Środkowej i Wschodniej, albo poszukać pieniędzy gdzie indziej. Jeśli okaże się, że nie są one w stanie znaleźć środków w sektorze prywatnym, do pomocy będą musiały włączyć się rządy, które niechętnie wykorzystają pieniądze podatników na ratowanie spółek córek, zwłaszcza poza strefą euro. Gdyby banki taką pomoc otrzymały, zainteresowałyby się nią instytucje stojące na straży uczciwej konkurencji, a same banki musiałyby poddać się restrukturyzacji.

BNP Paribas pozbywa się greckiego Emporiki, portugalski Millennium sprzedaje polski bank, a kiedy słyszymy o nowych kłopotach UniCreditu w Warszawie (UniCredit kontroluje Pekao), panuje ogromna nerwowość. Jeśli pański scenariusz jest możliwy, kto może przyjść na ich miejsce?

Commerzbank i UniCredit nie ukrywają, że będą się pozbywać aktywów w tym regionie, przy tym Commerzbank ujawnił, że dla niego dwa główne kraje to Niemcy i Polska. Pewnie tych wyjść z Polski będzie mniej niż w przypadku innych krajów. Ale nie ma szans, żeby całkowicie uniknąć niekorzystnych skutków takiej sytuacji. W miejsce wychodzących przyjdą inne banki. Były już informacje, że Sbierbank może wejść do Aliora, i zapewne nie będzie jedynym, który zainteresowany będzie i Polską, i regionem.

Byłoby lepiej, gdyby i w Polsce, i w regionie zagraniczne instytucje pozostały

Pojawił się pomysł, że może warto byłoby wykorzystać ten kryzys do repolonizacji naszych banków.

Zacznijmy od tego, że zagraniczne banki odegrały bardzo pozytywną rolę w rozwoju polskiej gospodarki. A kiedy mówimy o polonizacji, zastanówmy się, kto najlepiej takimi instytucjami potrafi zarządzać. I czy rzeczywiście narodowość kapitału jest najważniejsza. Nie ma co się łudzić, bankowość zmieni się po tym kryzysie. Jeśli okaże się, że nie jesteśmy w stanie zapewnić stabilnych warunków finansowania rozwoju regionu, to być może w przypadku Polski polonizacja instytucji finansowych okaże się najrozsądniejszym wyjściem. Może nawet koniecznością. Uważam jednak, że i dla Europy, i dla Polski byłoby lepiej, gdyby zagraniczne instytucje bankowe tutaj pozostały. Zapewne ostatecznie okaże się, że jest lepiej, kiedy jednymi instytucjami kierują Polacy, a innymi cudzoziemcy. Z tym że polonizacja jako pomysł sam w sobie nie jest dobrym rozwiązaniem.

Jeśli porównamy kryzys z przełomu 2008 i 2009 i obecny, widać, że dziś sytuacja jest trudniejsza?

Wtedy były kłopoty z płynnością, obawialiśmy się masowych wyprzedaży.

Panowało przekonanie, że kto pierwszy pozbędzie się aktywów w tym regionie, łatwiej mu będzie je sprzedać.

Gdyby tak się stało, kryzys na rynkach wschodzących tylko by się pogłębił. Wtedy udało się powstrzymać wyprzedaż. Chociaż doszło też do wycofania aktywów, to w wolniejszym tempie, niż się obawialiśmy. Teraz banki założycielskie mają kłopoty z kapitałem z powodu kryzysu na rynku obligacji i sytuacja jest o wiele poważniejsza. Nie obawiam się, że dojdzie do rozpadu strefy euro, ale takie prawdopodobieństwo istnieje. Kiedyś wydawało się, że nie jest prawdopodobne, aby duże kraje miały problemy ze sprzedażą obligacji.

Rząd Węgier zwrócił się o pomoc do MFW i chciałby skorzystać z tzw. elastycznej linii kredytowej (FCL). Czy to nieco uspokoi sytuację w naszym regionie?

To pozytywna wiadomość i Polacy powinni ją przyjąć z ulgą. Trzeba jednak zdefiniować, jaka forma pomocy jest dla nich najbardziej odpowiednia. Kiedy Polska chciała zwiększyć rezerwy walutowe, skorzystanie z FCL było dobrym wyjściem.

Kłopoty Węgier są zupełnie inne, trzeba będzie zastosować inny mechanizm pomocy i zwykłe „ubezpieczenie" nie wystarczy.

—rozmawiała Danuta Walewska

CV

Erik Berglof jest głównym ekonomistą Europejskiego Banku Odbudowy i Rozwoju oraz specjalnym doradcą prezesa banku od 2006 r. Jest profesorem ekonomii, wykładał w sztokholmskiej Wyższej Szkole Ekonomicznej i na Universite Libre de Bruxelles, a także na Uniwersytecie Stanforda i w Massachusetts Institute of Technology (MIT). Założył Centrum Badań Ekonomiczno-Finansowych w Moskwie i przez kilka lat był jego dyrektorem.

Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Gospodarka wciąż w strefie cienia
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Opinie Ekonomiczne
Piotr Skwirowski: Nie czarne, ale już ciemne chmury nad kredytobiorcami
Ekonomia
Marek Ratajczak: Czy trzeba umoralnić człowieka ekonomicznego
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof Adam Kowalczyk: Klęska władz monetarnych
Materiał Promocyjny
Do 300 zł na święta dla rodziców i dzieci od Banku Pekao
Opinie Ekonomiczne
Andrzej Sławiński: Przepis na stagnację