Kwestia podniesienia wieku emerytalnego zdominowała dyskusję nad zmianami w systemie emerytalnym. I nie jest to specjalnym zaskoczeniem. Temat nie tylko ważny i potrzebny, ale także dotyczy większości pracujących dziś osób.
Co mnie jednak zaskoczyło to fakt, że premier o tej decyzji poinformował w czasie expose w listopadzie, a nowy minister pracy Władysław Kosiniak-Kamysz, powiedział, że prace nad projektem odpowiedniej ustawy są już na ukończeniu i za chwile trafi on do konsultacji. Tempo imponujące. Szkoda, że takiej determinacji nie widać w innych, także ważnych kwestiach związanych z systemem emerytalnym. Przykłady? Jest ich wiele.
Bo choćby po 12 latach od wprowadzenia nowego systemu wciąż nie wiemy jak przebiegać będzie wypłata świadczeń z kapitałowej części systemu emerytalnego. Oczywiście po obniżeniu składki, która trafia do OFE można powiedzieć, że ta część przyszłej emerytury pochodząca z tych instytucji jest niewielka. To jednak nie zmienia faktu, że temat należy wreszcie zakończyć. I dać czas na przygotowanie się instytucji czy instytucjom, które będą wypłacać świadczenia.
Nie bez znaczenia jest także kwestia ochrony kapitału gromadzonego w funduszach emerytalnych osób w wieku przedemerytalnym. Czyli stworzenie jakiś rozwiązań np. w postaci funduszu bezpiecznego, które nie byłyby tak wrażliwe na sytuację na giełdzie.
Drugi kryzys w krótkim czasie i związane z nim pogorszenie koniunktury na giełdzie powinno zmotywować polityków do takiego działania. Troska o pieniądze wielu milionów Polaków byłaby zapewne dobrze przyjęta. Dziś jednak więcej słychać o tym, że należy podnieść kapitały własne towarzystw emerytalnych. Celem ma być zwiększenie bezpieczeństwa oszczędzających. Pewnie tak, tylko dziś przede wszystkim trzeba zatroszczyć się o to by emerytura Polaków, którzy dziś kończą aktywność zawodową nie była uszczuplana dlatego, że fundusz bezpieczny miał powstać już dawno temu, ale nie powstał, bo politycy decyzje w tym zakresie cały czas odkładają.