Gdy koncern wydobywczy New World Resources debiutował w 2008 r. na warszawskiej giełdzie, nikt nie przypuszczał, że będzie to spółka z tak szybko rosnącym apetytem. Okazuje się jednak, że kontrolowana przez Zdenka Bakalę firma jeszcze nie powiedziała ostatniego słowa. W 2010 r. NWR ogłosił niespodziewanie wezwanie na Bogdankę. Rynek był zaskoczony, ale mimo wielu zabiegów inwestorzy nie dali się przekonać do zbycia akcji za 100,75 zł za walor. Zarząd lubelskiej kopalni nazwał cenę niegodziwą, a OFE kontrolujące Lubelski Węgiel powiedziały czeskiemu miliarderowi „ne". A dziś wycena akcji Bogdanki utrzymuje się na poziomie 120-130 zł.
Jak będzie z Ciechem? Tu akurat posiadającemu 39 proc. akcji spółki skarbowi państwa zależy na sprzedaży
borykającej się z zadłużeniem spółki chemicznej (skarb chce sprzedać także inne firmy z tej branży: Zakłady Azotowe w Tarnowie-Mościcach i Zakłady Azotowe Puławy). Bakala, który poprzez BXR Group kontroluje NWR, ma pieniądze, Ciech ich potrzebuje... Sam NWR w ostatnim raporcie podał, że na koniec pierwszego kwartału zadłużenie spółki wyniosło 385 mln euro, że 100 mln euro kredytu odnawialnego firma spłaciła i że „będzie uważnie obserwować rynki w taki sposób, by wykorzystać możliwości przeprowadzenia nowego finansowania". A według „Forbesa" cały majątek Bakali wart był w 2010 r. 1,2 mld dolarów.
Czyli w sumie wszystko gra. Tylko w takim razie czemu NWR zdecydował o prawie dziesięciokrotnym zmniejszeniu nakładów inwestycyjnych na ten rok na polski projekt Dębieńsko, czyli reaktywację kopalni w Czerwionce-Leszczynach? Spółka tłumaczy to ostrożnością związaną m.in. z zagrożeniami wodnymi. I dobrze, że dmucha na zimne podtrzymując jednocześnie deklaracje, że węgiel z Dębieńska będzie znowu wydobywany (cała inwestycja ma pochłonąć w sumie 0,5 mld euro). Żeby było jasne – ja kibicuję wszystkim tym inwestycjom, bo każda z nich to rozwój danej branży. Nie chciałabym jednak, by to, co powiedział Piłsudski, znalazło tu zastosowanie: „siedzimy
na dwóch stołkach – to nie może trwać długo. Musimy wiedzieć, z którego spadniemy najpierw i kiedy"... Choć z drugiej strony, gdy powie się A, trzeba powiedzieć B. Tylko czy w tym alfabecie A, jak w wierszu Tuwima, „zwichnęło nóżki"?