Im bliżej meczu inauguracyjnego, tym więcej podsumowań stanu przygotowań infrastruktury transportowej do Euro 2012. Sam wplątany jestem w przerzucanie się procentami zrealizowanych zadań.
Nie ma to już żadnego sensu. Rzeczywistości nie zmienimy, wiedząc doskonale, że nie wykonaliśmy w pełni planów z 2007 r. Część inwestycji, kiedy wiadomo było już, że do czerwca 2012 r. nie powstanie, wylatywała z listy priorytetów. Przykładem choćby niech będzie budowany odcinek II linii metra, bez którego Warszawa da sobie radę podczas mistrzostw.
Za największy błąd uważam skoncentrowanie się niemal wyłącznie na budowie dróg, przy równoczesnym doprowadzeniu kolei na skraj przepaści, czego przykładem była dwa lata temu walka o miejsca w wagonach wskutek braku odpowiedniej ilości sprawnego taboru. Wszystkie analizy wskazywały zaś, że to lotnictwo i transport zbiorowy, zwłaszcza w miastach, będą podstawą komunikacji.
Dzisiaj udało się to naprawić i możliwość przewozu 150 tys. osób na dobę tylko za pośrednictwem Intercity powinna rozwiązać problem braku siatki nowoczesnych dróg. Lotniska zdały egzamin na piątkę. Może dlatego, że do nich najmniej spośród wszystkich inwestycji mieszał się rząd, a odpowiedzialność spoczęła na samorządach i menedżerach portów lotniczych. Bez większych uwag można dobrze ocenić także komunikację miejską.
Największym sprawdzianem będą teraz ludzie i procedury.