Motoeksport, jeden z filarów naszej sprzedaży zagranicznej, w związku ze spadającym popytem w Europie Zachodniej, kurczy się coraz szybciej. Teraz dochodzą jeszcze złe informacje dotyczące produkcji części, czyli segmentu branży motoryzacyjnej, który do tej pory radził sobie nieźle nawet w kryzysie.
Przedstawiciele branży samochodowej zareagowali w sposób łatwy do przewidzenia apelami o rządową pomoc. Mają w rękach argumenty z zagranicy (sektorowi pomogło w kryzysie wiele zachodnich rządów), mają też przykład z naszego podwórka, czyli branżę budowlaną, którą w trudnym momencie zdecydował się wesprzeć gabinet Donalda Tuska.
Problem w tym, że coraz bardziej desperacko walczący z kryzysem rząd nie zrezygnuje przecież z części podatkowych wpływów, aby pobudzić sprzedaż aut dla firm. A spadające słupki poparcia powstrzymają premiera przed zgodą na wprowadzenie np. podatku ekologicznego. Warto też pamiętać, że efekty programów pomocowych w Europie nie okazały się trwałe po krótkotrwałym pobudzeniu popytu sytuacja wróciła do kryzysowej normy, a motokoncerny zmuszone są zwalniać ludzi i przenosić produkcję do tańszych krajów, w tym nad Wisłę.
Polscy producenci aut i części, zamiast czekać, aż ich problemy rozwiąże rząd, powinni raczej skupić się naszukaniu nowych rynków zbytu, tańszych dostawców, czy przygotowywaniu lepszych produktów. Rządowa pomoc byłaby może najkrótszą, ale nie najlepszą drogą wyjścia z obecnego kryzysu.