Używając dzisiaj samochodów, nie żałujemy dorożek. Braku rozkosznego stukotu końskich kopyt o bruk. Ani cudownych, romantycznych podróży transatlantykami, które trwały tygodnie. Wolimy dolecieć do ojczyzny "Newsweeka" w 11 godzin.

Mediami, jak wszystkimi gałęziami usług rządzi popyt, konkurencja, koszty produkcji, koszty dystrybucji, oczekiwania konsumentów. Po co wycinać drzewa i drukować teksty, skoro czytelnicy mogą je pobrać na komputery, tablety i komórki? Kiedy gotowa jest na to większość czytelników, wydawca nie ma wątpliwości. My dostarczamy informację i komentarz, a nie zadrukowany papier.

Tyle teorii. Bez względu na posunięcie wydawcy Newsweeka drukowana prasa nie zniknie całkowicie nigdy. Tak jak przetrwała pojawienie się radia, telewizji i Internetu. Zawsze znajdzie się – w malejącej liczbie – amator zadrukowanego papieru.

W jednych krajach czytelnictwo mediów elektronicznych zatriumfuje szybciej, w innych później. W jednych zajdzie dalej, w innych będzie ograniczona. Konsumenci są nieprzewidywalni i – mimo globalizacji – w różnych krajach mają różne przyzwyczajenia i oczekiwania. Na tym nie koniec. W Stanach Zjednoczonych w użytku jest kilkadziesiąt milionów tabletów. W Polsce kilkaset tysięcy. Amerykańscy wydawcy mogą znacznie śmielej myśleć o cyfrowej rewolucji. Ale i tak prędzej czy później dokona się wszędzie. Także u nas.