Co prawda oficjalnie mówiono, że przyszłe podatki i tak będą jednymi z niższych w świecie, ale specjaliści przypominali, że po to, by realnie ocenić ciężar obciążeń fiskalnych, potrzebne są podstawowe informacje: o tym, ile mamy łupków i jaka jest wydajność złóż. Bez tego  trudno określić opłacalność wydobycia. Minęło półtora miesiąca. Branża nadal nie komentuje, ale zaczyna głosować nogami, bo zagraniczni inwestorzy wycofują się z Polski. Nie wiadomo, na ile przyczyną ich decyzji mogą być zapowiedzi wprowadzania nowych podatków, a na ile brak pewności, że złoża w naszym kraju są duże i wydajne (oby tak było).

Niestety, takie zachowanie firm stawia pod znakiem zapytania rządowe plany. Te niestety nie są wstrzemięźliwe. Mamy gotową propozycję wysokości obciążeń, mamy też zapowiedzianą przez premiera wartość potencjalnych inwestycji związanych z łupkami w Polsce i wizje, jakie to może mieć znaczenie dla rozwoju gospodarczego. Nie są minimalistyczne, bo rząd prognozował, że inwestycje związane z gazem łupkowym mogą w Polsce wynieść ok. 55 mld zł i głównie byłyby to inwestycje zagraniczne. Być może w dalszych planach nad podatkiem od wydobycia warto byłoby zaznaczyć, że ostateczna wysokość obciążeń będzie w jakiś sposób powiązana z wielkością złóż.