Sześć lat temu świat wydawał się cudownym miejscem stałego wzrostu gospodarczego i coraz powszechniejszego dobrobytu. Dziś już wiemy, że tak nie jest. Tym bardziej konieczne jest uświadomienie priorytetów inwestycyjnych w Polsce. Na pewno należą do nich inwestycje w infrastrukturę telekomunikacyjną. Pytanie tylko, kto będzie chciał inwestować?
Oszałamiające tempo
Ostatnie sześć lat w Polsce to w sumie cztery rządy, trzech premierów i dwóch regulatorów rynku telekomunikacyjnego. A przecież zmiany w telekomunikacji są dużo szybsze niż w polityce. Przy dzisiejszym rozwoju technologii sześć lat w telekomunikacji to całe dziesięciolecia w innych branżach. W 2006 r. dostęp do Internetu miało zaledwie 36 proc. gospodarstw domowych. Przeciętny polski internauta spędzał w sieci mniej niż godzinę dziennie. Hasło Web 2.0 było absolutną nowością i robiło prawdziwą karierę. Dziś według GUS dostęp do Internetu ma ponad 70 proc. gospodarstw domowych. A według badania CBOS z maja 2012 r. internauci spędzają w sieci przeciętnie 12 godzin w tygodniu, czyli dwa razy więcej niż wcześniej. Skalę i tempo zmian jeszcze silniej widać w telefonii mobilnej. Smartfony na nowo definiują „komórkę" i rolę, jaką odgrywa w życiu człowieka. W 2006 roku w Polsce z usług trzech operatorów korzystało 29,2 mln osób, co stanowiło 76,4 proc. penetracji rynku. Dziś to ponad 136 proc. W roku 2008 smartfony stanowiły jedynie 3 proc. rynku polskich komórek. Dziś to prawie połowa sprzedawanych telefonów (47 proc.). Telefon ze zwykłej słuchawki stał się kieszonkowym komputerem. Te sprzedawane dziś – zwłaszcza działające na systemach Apple iOS i Google Android – są mocniejsze technologicznie niż Apollo 11, kiedy lądował z człowiekiem na księżycu.
Smartfon to dziś połączenie człowieka ze światem, coś zupełnie innego niż telefon z 2006 roku. Stajemy się homo smartfonus
„Komórka" jest trzecim – obok portfela i kluczy do domu – przedmiotem, który zawsze mamy ze sobą. Na pytanie, co wolelibyśmy stracić – telefon czy portfel – większość ankietowanych stwierdziła, że portfel. W nowoczesnym smartfonie mieści się cały świat współczesnego człowieka. Nasze kontakty, zdjęcia z najważniejszych momentów życia, pamiątkowe listy, ważne daty, aplikacje, które zapisują, ile przebiegliśmy kilometrów albo z kim się spotkaliśmy w ciągu ostatnich kilku miesięcy. To połączenie człowieka ze światem, coś zupełnie innego niż telefon z 2006 roku. Stajemy się homo smartfonus.
Cena i konsekwencja zmian
Dzisiejszy rynek telekomunika- cyjny tylko w swoich podstawach przypomina ten sprzed sześciu lat. Diametralnie zmieniło się funkcjonowanie firm telekomunikacyjnych. Doskonale ilustrują to raporty UKE informujące choćby o tym, że w grudniu 2011 r. za łącza o prędkości 1 Mbit/s, przy umowie na 24 miesiące, polski użytkownik płacił średnio 41,5 zł, czyli 70 proc. mniej niż w 2005 r. Spadły też ceny w telefonii mobilnej. W latach 2005–2011 o ok. 46 proc. zmalały ceny połączeń głosowych i o ok. 59 proc. za wiadomości SMS. Obecnie jesteśmy najtańszym rynkiem telekomunikacyjnym w Unii Europejskiej. To bardzo korzystne dla konsumentów, a równocześnie stanowi wyzwanie i długoterminowe zagrożenie dla jakości usług oraz mnogości dostawców (tak cenionej przez regulatorów).