– Firmy coraz lepiej radzą sobie z zarządzaniem ryzykiem kursowym. Do niedawna przedsiębiorcy często działali od przypadku do przypadku – zauważa Paweł Ostrowski, dyrektor Biura Sprzedaży Produktów Skarbowych w PKO BP. I dodaje, że w ostatnich latach nawet stosunkowo niewielkie podmioty coraz częściej mają konkretne zasady zabezpieczeń. Najcięższym grzechem, jaki firmy mogą popełnić korzystając z instrumentów zabezpieczających, jest zastosowanie ich w celu osiągnięcia dodatkowego zarobku, a nie wyłącznie w celu zabezpieczenia się przed negatywnymi skutkami zmiany kursu waluty. Jednak takie poważne błędy należą już do rzadkości.
Obecnie najczęstszym uchybieniem przedsiębiorców jest brak konsekwencji lub też systematyczności w działaniu.
– Zdarza się, że jeżeli stosowane instrumenty nie przynoszą przez jakiś czas pozytywnego wyniku, firmy w ogóle rezygnują z ich stosowania. W ten sposób wystawiają się ponownie na ryzyko, które prędzej czy później się zmaterializuje. Działając w ten sposób mogą niejako stracić podwójnie – mówi Paweł Ostrowski.
Eksperci uważają, że błędem jest również stosowanie instrumentów zabezpieczających w momencie pojawienia się kłopotów, np. kiedy spółka odnotuje stratę wynikającą z różnic kursowych, ponieważ wówczas z reguły jest zabezpieczany niekorzystny dla spółki kurs. O ograniczeniu ryzyka firma powinna pomyśleć z dużym wyprzedzeniem, a jego sposób powinien wynikać z planu finansowego firmy na dany rok.
– Firma powinna mieć strategię zabezpieczeń, która obejmuje wszystkie możliwe scenariusze z uwzględnieniem pozytywnych i negatywnych wyników z zastosowania zabezpieczenia – mówi Gokmen Yavuz, dyrektor zarządzający Pionem Skarbu HSBC Bank Polska.