Aleksiej Miller wystąpił podczas corocznego Europejskiego Kongresu Biznesowego na konferencji „Rozwój produkcji LNG i jego wpływ na europejski rynek gazowy". Gazprom na tym rynku mało się liczy, dotąd ma jeden zakład skraplania (na Sachalinie 10,8 mln t rocznie). Prezes Miller nie traci jednak rezonu i mówi do międzynarodowej społeczności „Gazprom jako wiodący światowy koncern, etapami realizuje strategię w dziedzinie produkcji i dostaw LNG".
Czyli że się nie śpieszymy, bo i po co? Według Gazpromu perspektywy dla gazu skroplonego w Europie są kiepskie. Popyt na LNG spadł w ciągu ostatnich trzech lat z 28 proc. do 21 proc. Prezes Miller przytacza liczby: w pierwszym kwartale Gazprom zwiększył dostawy rurą o 6,4 proc. podczas gdy główni gracze rynku LNG obniżyli sprzedaż - Katar o 42,3 proc. Libia o 13 proc. a Algieria o 10 proc..
Jakie z tego Rosjanie wyciągają wnioski? Dobre dla siebie - poziom dostaw LNG do Europy jest poniżej prognoz, a więc utrzymuje się znaczenie gazu rurociągowego; dostawy LNG rosną natomiast w Azji i tam chce kierować swoje inwestycje Gazprom; buduje drugi zakład LNG pod Władywostokiem.
Dla Europy Rosjanie mają propozycję - dostrzegają rosnący rynek gazu skroplonego w transporcie i są gotowi inwestować tu w podziemne magazyny oraz przechodzenie na gaz autobusów i ciężarówek.
Mnie w wykładzie Millera zaniepokoiło jedno zdanie: „konsensus-prognoza pokazuje, że na tle oczekiwanego wzrostu popytu w Europie, własne wydobycie gazu w regionie w długoterminowej perspektywie, będzie spadać; a to spowoduje wzrost importu".