Resort skarbu chce zwiększyć nadzór nad dwoma, strategicznymi spółkami PGE i PGNiG. Minister Włodzimierz Karpiński zażyczył sobie zmian w statutach obu firm. Rząd chce wiedzieć o prawie wszystkich uzgodnieniach firm z podmiotami zagranicznymi. Rady nadzorcze obu spółek mają zatwierdzać instrukcje na głosowania podczas Walnych Zgromadzeń Akcjonariuszy. W przypadku PGE bez zgody rady spółka nie będzie mogła przeprowadzić praktycznie żadnej istotnej inwestycji.
A że rady nadzorcze obu firm są pod pełną kontrolą resortu skarbu, spółki w zasadzie będą musiały realizować politykę rządu w zakresie kontaktów handlowych i inwestycji.
Wiele wskazuje na to, że sterowanie ręczne w firmie jest próbą uniknięcia kompromitacji politycznych, jak ta gdy PGNiG porozumiał się z Gazpromem w sprawie memorandum na budowę gazociągu omijającego Ukrainę. Ostatecznie stanowiska stracili wówczas minister skarbu Mikołaj Budzanowski i szefowa PGNiG Grażyna Piotrowska-Oliwa.
Co do zasady – zgadzam się w pełni, że PGE i PGNiG to spółki strategiczne. Nie bez powodu ukuto pojęcie – polityki energetycznej – bo więcej w decyzjach tego typu firm polityki niż gospodarki. Widać to jak na dłoni po działaniach spółek energetycznych, z krajów z nami sąsiadujących.
Bolesne jest jednak obserwowanie niekonsekwencji obecnego rządu. Szermujący obecnie strategicznym znaczeniem energetyki resort, z radością wpuścił na giełdę obie te firmy, myśląc wówczas ewidentnie tylko przez pryzmat zysków. Miliardy przesłoniły mu wtedy zdrowy rozsądek, a teraz gdy napchał kieszenie, przypomnial sobie, że w energetyce wolny, globalny rynek jest pojęciem umownym. A umowę tę regulują interesy państw, kontrolujących w mniejszym lub większym stopniu podmioty energetyczne.