Lemańska: Syndrom pustej półki

W nagrodę za bycie fair i niekorzystanie z pirackich serwisów telewizyjnych i wideo w sieci otrzymuje się znane doskonale sprzed lat uczucie, jakie ogarniało nas jako dzieci, gdy w sklepie spożywczym staliśmy z rodzicami przed półką zastawioną octem i dżemem agrestowym.

Publikacja: 18.06.2013 13:48

Lemańska: Syndrom pustej półki

Foto: Fotorzepa, Waldemar Kompała Waldemar Kompała

Powiedzmy, że mam 20 lat (choć, jak mawiają nasi południowi sąsiedzi, "to se ne vrati") i kątem wynajmuję gdzieś pokój w studenckim mieszkaniu. Albo po prostu właśnie wyniosłam się od rodziców, mieszkam sobie gdzieś i pracuję. Zapewne mam komórkę oraz laptopa, ale telewizor – no właśnie wszystko wskazuje na to, że już niekoniecznie. A jeśli nawet jakimś cudem go mam, wcale nie jest pewne, że wykupię na niego abonament w płatnej telewizji, bo nie mam już zwyczaju sięgania po pilota. Powiedzmy również, że mimo to chcę też mieć dostęp do wszystkich tradycyjnych kanałów telewizyjnych, bo mam w nich swoje ulubione programy. Ale tak, jak mi najwygodniej, czyli przez poręcznego laptopa.

I tu niespodzianka. Baumgartner skacze sobie ze stratosfery, po Marsie spaceruje wysłany przesz ludzi łazik, a na wymagających znacznie mniej rewolucyjnego podejścia obszarach wciąż się czegoś zrobić „nie da".

Polsat ogłosił dziś, że w ramach swojego internetowego serwisu Ipla zacznie udostępniać internautom za stosunkowo niewielką kwotę płaconą miesięcznie kilka stacji w streamingu on-line. Fajnie, bo nie ma rocznego abonamentu i konieczności podpisywania wielostronicowych umów. Zaskoczeniem jest w tej ofercie kanał Discovery (reszta to polskie i tak szeroko dostępne kanały), ale do pełni szczęścia internaucie wiele zabraknie. Stacji jest tylko 14, a każdy wie, że na platformie satelitarnej ma ich kilkaset.

Dlaczego przenieść oferty telewizyjnej nadawanej na żywo do sieci się „nie da"? Niedawno w rozmowie z "Rz" jeden z szefów polskiego YouTube'a powiedział, że nie da to się jego zdaniem namówić dzisiejszych dwudziestoparolatków na wykupienie abonamentu w kablówce albo platformie satelitarnej. W USA, gdzie wszystkie tego typu procesy zachodzą nieco szybciej, badająca rynek telewizyjny firma Nielsen właśnie zaczyna uwzględniać w swoich badaniach domy bez tradycyjnej telewizji, w Polsce bez telewizora żyje już ok. 1 mln domów.

Mimo to nadawcy nie chcą udostępniać swoich stacji niezależnie, poza tradycyjnym modelem, bo z opłat, jakie uiszczają im operatorzy płatnych telewizji, branża telewizyjna ma co roku niemałe i stabilne wpływy. Gdyby zabrać to, co mają najlepszego, do Internetu, zaczną słabnąć. Bronią się więc przed tym, jak umieją.

Tyle, że i tak nieskutecznie, bo rynek, jak wiadomo, nie znosi próżni i za oferowanie streamingu stacji stacji w sieci wzięli się piraci. Tak jak za nadawanie w Internecie nowego światowego kina, które legalnie jest z podobnych co telewizja powodów często nie do obejrzenia w sieci.

Z roku na rok coraz dziwniejsze wydaje mi się, że w strategii największych nadawców i wytwórni mieści się ustępowanie pola złodziejom telewizyjnego sygnału i plików z filmami.  Bo to oni mają dziś na profilach znanego portalu społecznościowego po kilkadziesiąt tysięcy "lajków" od zadowolonych użytkowników.

W nagrodę za bycie fair i niekorzystanie z ich oferty otrzymuje się znane doskonale sprzed lat uczucie, jakie ogarniało nas jako dzieci, gdy w sklepie spożywczym staliśmy z rodzicami przed półką zastawioną octem i dżemem agrestowym. Bo niczego innego nie było.

Powiedzmy, że mam 20 lat (choć, jak mawiają nasi południowi sąsiedzi, "to se ne vrati") i kątem wynajmuję gdzieś pokój w studenckim mieszkaniu. Albo po prostu właśnie wyniosłam się od rodziców, mieszkam sobie gdzieś i pracuję. Zapewne mam komórkę oraz laptopa, ale telewizor – no właśnie wszystko wskazuje na to, że już niekoniecznie. A jeśli nawet jakimś cudem go mam, wcale nie jest pewne, że wykupię na niego abonament w płatnej telewizji, bo nie mam już zwyczaju sięgania po pilota. Powiedzmy również, że mimo to chcę też mieć dostęp do wszystkich tradycyjnych kanałów telewizyjnych, bo mam w nich swoje ulubione programy. Ale tak, jak mi najwygodniej, czyli przez poręcznego laptopa.

Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Gospodarka wciąż w strefie cienia
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Opinie Ekonomiczne
Piotr Skwirowski: Nie czarne, ale już ciemne chmury nad kredytobiorcami
Ekonomia
Marek Ratajczak: Czy trzeba umoralnić człowieka ekonomicznego
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof Adam Kowalczyk: Klęska władz monetarnych
Materiał Promocyjny
Do 300 zł na święta dla rodziców i dzieci od Banku Pekao
Opinie Ekonomiczne
Andrzej Sławiński: Przepis na stagnację