Sprawdziłem dokładnie. Ostatni artykuł wieszczący, że Polsce przydarzy się recesja, został opublikowany w końcu czerwca. Od tamtej pory w mediach zapanował umiarkowany optymizm. Zapewne ma to związek z napływającymi informacjami makroekonomicznymi o trzyprocentowym wzroście produkcji przemysłowej i ponad trzyprocentowym wzroście sprzedaży detalicznej. Do tego indeks PMI skoczył prawie o dwa punkty, przebijając magiczną granicę 50 pkt.
Drgnęły także prognozy dotyczące PKB. W drugim kwartale jego dynamika ma być wyższa niż w pierwszym. Według szacunków Instytutu Badań nad Gospodarką Rynkową ma wynieść 0,7 proc. W trzecim kwartale ma być 1,5 proc., a w czwartym 1,9 proc. W sumie wskaźnik za cały ten rok ma być identyczny jak w roku ubiegłym. Lepsze wiadomości zaczęły napływać też z zagranicy, w tym z tak ważnej dla nas gospodarki niemieckiej.
Co będzie dalej? Marek Belka, gdy w kryzysowym czasie zostawał wicepremierem gospodarczym, zafundował nam następującą prognozę wzrostu PKB w kolejnych latach: 1, 3, 5, 7 proc. I nie był to urzędowy optymizm w smętnie wówczas ocenianej rzeczywistości. Przewidywania z grubsza się sprawdziły. Jak wyjaśniał Marek Belka, odgadnięcie przyszłości nie było specjalnie trudne, bo w okresie niezłej koniunktury za granicą względnie zdrowa gospodarka w nieograniczonym stopniu korzystająca z imitacyjnego postępu technicznego powinna rozpędzać się do takich prędkości.
Czy tym razem będzie podobnie? IBnGR przewiduje, że w 2014 r. tempo wzrostu PKB wyniesie 2,6 proc. Dalej jednak jego optymizm nie sięga. Być może dlatego, że w prognozach długookresowych nadal dominują pesymiści. W Polsce martwi ich wyczerpywanie się prostych rezerw wzrostu; chodzi m.in. o wspomniany postęp techniczny z importu i zanik renty wynikającej z niskich kosztów pracy. Natomiast na świecie zdaniem pesymistów brakuje impulsów do długookresowego wzrostu.
Skoro dominują pesymiści, warto być optymistą. Świat wcale nie rozwija się wolno, bo w tym roku powiększy swój produkt o 3 proc. (oczywiście głównie za sprawą Chin i Indii). Stopniowo powinna poprawiać się także dynamika „starego świata", bo bariera popytowa nie wynika z braku pieniądza, a trzy lata na skraju recesji musiały zadziałać oczyszczająco. Wprawdzie przyśpieszenie będzie znacząco niższe od tego prognozowanego kiedyś przez Marka Belkę, ale powinno nam wystarczyć.