Nieśmiertelne koszty transakcyjne

Dzięki Ronaldowi Coase'owi w dużej części zaczęto dostrzegać związki pomiędzy prawem a ekonomią. I to nie tylko na uniwersytetach – pisze wiceprezes Banku Gospodarstwa Krajowego.

Publikacja: 26.09.2013 07:45

Nieśmiertelne koszty transakcyjne

Foto: Fotorzepa, Raf Rafał Guz

Red

Śmierć, która nie niesie ze sobą sensacji, nie wzbudza zainteresowania mediów, nawet jeśli dotyczy jednego z najstarszych i najbardziej utytułowanych ekonomistów na świecie.

Niedawne odejście 102-letniego Ronalda Coase'a doczekało się tylko kilku krótkich wzmianek. To niewiele jak na osobę, która wstrząsnęła naukami ekonomicznymi, przedkładając logikę nad skomplikowane modele, a w dodatku ukazała coś, co kiedyś wydawało się niezależne – związek prawa z ekonomią.

Niebanalne odpowiedzi

Coase zawsze miał dar zadawania trudnych pytań i udzielania na nie niebanalnych odpowiedzi. Królewska Akademia Nauk w Sztokholmie doceniła Go, przyznając Nagrodę Nobla z nauk ekonomicznych, w szczególności wskazując na dwie publikacje.

Pierwsza ukazała się w 1937 roku, a podstawą jej był wykład, który wygłosił w Szkocji w 1932 r., mając zaledwie 21 lat. W artykule pt. „Istota firmy" („The nature of the firm") Coase zajął się pytaniem, które wydaje się bliższe filozofii niż naukom ekonomicznym: dlaczego istnieją przedsiębiorstwa?

Coase nie zaszył się w bibliotece London School of Economics, której był absolwentem, lecz udał się z wizytą po największych amerykańskich przedsiębiorstwach.

Ówcześni ekonomiści mieli dość prostą odpowiedź – chodzi zawsze o mechanizm cenowy, który powoduje, że ceny dostosowują się do alokacji dóbr, tam gdzie są one najwyżej wartościowane. Przykładowo popyt na określone dobra i cena, którą gotowi są płacić za nią użytkownicy, powodują, że przedsiębiorcy podejmują się ich produkcji, a kiedy staje się ona nieopłacalna, po prostu z niej rezygnują.

Problem jednak w tym, że tego rodzaju podejście nie tłumaczy, dlaczego w części gospodarki ten mechanizm nie znajduje w ogóle zastosowania. W niektórych przedsiębiorstwach podejmowane są przecież określone decyzje, które nie znajdują odzwierciedlenia w mechanizmie cenowym. Używając współczesnego przykładu, produkcja ipada nie była wywołana potrzebami rynku, który nie był w stanie określić ceny za tego rodzaju produkt. To Steve Jobs uwierzył, że będzie to produkt, który nie dość, że się sprzeda, to w dodatku będzie można na nim nieźle zarobić. W jaki sposób więc przedsiębiorstwa podejmują decyzje?

W celu odpowiedzi na to pytanie Coase nie zaszył się w bibliotece London School of Economics, której był absolwentem, lecz udał się z wizytą do największych amerykańskich przedsiębiorstw. Przeprowadzając niezliczoną liczbę wywiadów, doszedł do wniosku, że przedsiębiorstwa istnieją, kiedy taniej i łatwiej można koordynować działania w tego rodzaju podmiocie, niż „odkrywać" cenę produktu na każdym etapie jego procesu. Coase wykuł wówczas pojęcie „kosztów transakcyjnych", które zrobiło zawrotną karierę w naukach ekonomicznych, choć początkowo nie znalazło dostatecznego zainteresowania. Zresztą, jak to często u Coase'a bywało, jego myśl została zinterpretowana na wiele sposobów, które do dzisiaj intrygują ekonomistów.

Sztampowe podejście

Niedoceniony Coase tułał się na obrzeżach nauki, aż do czasu zauważenia go przez naukowców z Uniwersytetu w Chicago. Ich uwagę wzbudził jego nowy artykuł, w którym zajął się kwestią rozdziału częstotliwości radiowych w Stanach Zjednoczonych.

To doprowadziło go do kolejnej publikacji pt. „Problem kosztu społecznego" („The problem of social cost"), który jako drugi najważniejszy został wskazany przez kapitułę Nagrody Nobla. W artykule tym Coase podjął się rozwiązania problemu efektów zewnętrznych, tzn. sytuacji, w której wybór zachowania ekonomicznego prowadzi z jednej strony do korzyści, a z drugiej do kosztów społecznych. Przykładowo zakład emitujący zanieczyszczenia daje bez wątpienia miejsca pracy, ale też zatruwa naturalne środowiska, co przekłada się nie tylko na zdrowie mieszkańców, ale ceny ich nieruchomości. Co opłaca się społecznie?

W niektórych przedsiębiorstwach podejmowane są określone decyzje, które nie znajdują odzwierciedlenia w mechanizmie cenowym.

Przed Coase'em ekonomiści podchodzili do tego problemu dość sztampowo. Za angielskim ekonomistą Pigou przyjęło się, że najlepszym sposobem na zaradzenie tej sytuacji jest po prostu nałożenie podatków. Dzięki nim będzie się wpływało na tego rodzaju produkcję, ale też zdobywało podatki w celu ich dalszej redystrybucji. Coase zaproponował jednak inne rozwiązanie. Jeżeli uznać, że na świecie nie ma kosztów transakcyjnych, interwencja publiczna w postaci nałożenia podatków nie będzie potrzebna, ponieważ strony zawsze dojdą do efektywnego porozumienia.

To porozumienie będzie powodowało, że dobra będą alokowane tam, gdzie ceni się je najwyżej. A zatem zakład zanieczyszczający, jeżeli produkcja będzie dla niego nadal opłacalna, będzie dochodził do porozumienia z okolicznymi mieszkańcami, o ile na przeszkodzie nie będą stały zbyt wysokie koszty transakcyjne. Czy nie brzmi to podobnie do systemu certyfikacji emisji dwutlenku węgla? Z góry wiemy, że zanieczyszczenia nie służą ludziom, ale też dopuszczamy ich istnienie, a także wykup przez tych, którzy ich najbardziej potrzebują do opłacalnej produkcji.

Badania zachowań

Jakby tego było mało, rola Coase'a na tym się nie skończyła. Przyczynił się on bowiem do jeszcze badań zachowań nierynkowych za pomocą narzędzi ekonomicznych zapoczątkowanych przez innego z wielkich ekonomistów – Gary'ego Beckera. Wkrótce po swojej publikacji Coase stał się pracownikiem Uniwersytetu w Chicago i zajął się edycją jednego z najważniejszych periodyków zajmujących się tzw. ekonomiczną analizą prawa (Journal of Law and Economics). Choć czasem sceptyczny co do pozycji tych badań Coase nigdy nie odszedł od tego, co zawsze mu przyświecało – roli, jaką odgrywa prawo w zmniejszaniu kosztów efektów zewnętrznych oddziałujących na rynki.

W dobie modeli ekonomicznych i algorytmów wykazujących, że jesteśmy powtarzalni w swych wyborach ekonomicznych, Coase nigdy się nie odnajdował. Odrzucał wysoką matematykę na rzecz nieskomplikowanego sposobu myślenia, które unika jednak prostych odpowiedzi. Nie na darmo więc Coase został uznany za jednego z ojców założycieli ekonomicznej analizy prawa. W rozpoczynającej się jubileuszowej 30. Konferencji Europejskiego Stowarzyszenia Ekonomicznej Analizy Prawa, która odbywa się w Warszawie po raz pierwszy, należy mu się nie tyle chwila ciszy, ile raczej burza oklasków, bo to dzięki niemu w dużej części zaczęto dostrzegać związki pomiędzy prawem a ekonomią. I to nie tylko na uniwersytetach.

Autor w 2004 r. współzakładał Polskie Stowarzyszenie Ekonomicznej Analizy Prawa. W SGH prowadzi międzynarodowy program studiów z Law & Economics.

Śmierć, która nie niesie ze sobą sensacji, nie wzbudza zainteresowania mediów, nawet jeśli dotyczy jednego z najstarszych i najbardziej utytułowanych ekonomistów na świecie.

Niedawne odejście 102-letniego Ronalda Coase'a doczekało się tylko kilku krótkich wzmianek. To niewiele jak na osobę, która wstrząsnęła naukami ekonomicznymi, przedkładając logikę nad skomplikowane modele, a w dodatku ukazała coś, co kiedyś wydawało się niezależne – związek prawa z ekonomią.

Pozostało 93% artykułu
Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Gospodarka wciąż w strefie cienia
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Opinie Ekonomiczne
Piotr Skwirowski: Nie czarne, ale już ciemne chmury nad kredytobiorcami
Ekonomia
Marek Ratajczak: Czy trzeba umoralnić człowieka ekonomicznego
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof Adam Kowalczyk: Klęska władz monetarnych
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Opinie Ekonomiczne
Andrzej Sławiński: Przepis na stagnację