Najważniejsza zmiana polega na tym, że zamiast brodatego mężczyzny stanowisko objęła kobieta, dotąd jego zastępczyni. Jest to ważna wiadomość dla biznesu i konsumentów na całym świecie, mówimy bowiem o kombinacie drukarskim, którego produkty używane są na wszystkich kontynentach. Zlokalizowany w Waszyngtonie, przy Alei Konstytucji, znany jest pod nazwą Systemu Rezerwy Federalnej USA (w żargonowym skrócie Fed).
Dlaczego zastąpienie na stanowisku szefa amerykańskiego banku centralnego Bena Bernanke przez Janet Yellen to wiadomość stosunkowo mało ważna – i jednocześnie niesłychanie ważna? Mało ważna jest dlatego, że oznacza kontynuację tej polityki pieniężnej, którą Fed prowadził od chwili wybuchu globalnego kryzysu finansowego. Była to polityka, w której za priorytet uznano konieczność sfinansowania wielkich wydatków walczącego z kryzysem państwa. Państwo amerykańskie musiało znaleźć biliony dolarów najpierw na ratowanie przed bankructwem banków, a następnie na zasilanie tanim kredytem gospodarki, wypłacanie zasiłków bezrobotnym, finansowanie inwestycji. W tym celu o blisko 4 bln dol. zwiększyło swoje zadłużenie, głównie poprzez sprzedaż obligacji. Zgodnie z prawem Fed nie mógł bezpośrednio nabyć tych obligacji od rządu. Pracując jednak z nim ręka w rękę, wypuścił na rynek dodatkowo ok. 3 bln dol., by banki i prywatni inwestorzy mieli za co owe obligacje zakupić. Amerykanie eufemistycznie określili ten zabieg mianem „luzowania ilościowego", choć zwyczajowo działanie takie nazywamy w ekonomii „drukiem pustego pieniądza". Na marginesie warto dodać, że dzięki postępowi technicznemu dziś już nie trzeba w tym celu wcale używać drukarek (większość wypuszczonych na rynek pieniędzy to wirtualne zapisy na dyskach komputerów).
Wiadomość o kontynuacji dotychczasowej polityki Fedu jest z kolei niezwykle ważna dlatego, że chodzi o politykę bardzo kontrowersyjną, której skutki są dla nas wielką niewiadomą. Wtłoczone na rynek pieniądze uratowały przed bankructwem banki i zapewniły nieco spekulacyjny boom na nowojorskiej giełdzie i rynkach surowcowych, ale jak dotąd nie zdołały trafić do realnej gospodarki i trwale pobudzić amerykańskiego wzrostu. Poza tym wielką zagadką jest to, jaki będzie długookresowy efekt tego działania. Zgodnie z całą klasyczną wiedzą ekonomiczną wypuszczenie na rynek bilionów pustych dolarów powinno kiedyś doprowadzić do znacznego wzrostu inflacji. Tyle że na razie jej nie widać – a nikt nie wie, kiedy może się ona pojawić. Co nie zmienia faktu, że gigantyczny dodruk pieniądza jest rodzajem hazardowej zagrywki w prawdziwie amerykańskim stylu: dziś robimy co można, by wreszcie pobudzić wzrost, konsekwencjami ubocznymi (ryzykiem inflacji i spekulacyjnych baniek) będziemy się martwić jutro.
Czy strategia działania Fedu jest właściwa, okaże się za kilka lat. Ale że decyzje zapadające na Alei Konstytucji w Waszyngtonie są dziś kluczowe dla światowej gospodarki, nie wątpi nikt.
- Witold M. Orłowski główny ekonomista PwC w Polsce