Gaz i ropa to broń obosieczna

Paradoksalnie agresja Rosji stwarza pretekst do umocnienia polityki energetycznej UE. Takiej okazji nie powinniśmy zmarnować – pisze Hubert A. Janiszewski.

Publikacja: 27.03.2014 09:23

Europa wciąż zależna od dostaw z Rosji

Europa wciąż zależna od dostaw z Rosji

Foto: Rzeczpospolita

Aneksja Krymu oraz groźba dalszego rozczłonkowania Ukrainy, wbrew tzw. umowie budapesztańskiej z 1994 r., gwarantującej jej integralność terytorialną, wzbudziły uzasadnione wątpliwości co do możliwości traktowania Rosji jako wiarygodnego i przewidywalnego partnera. Partnera nie tylko w aspekcie politycznym czy militarnym, ale również gospodarczym.

W odpowiedzi na agresję Rosji zarówno UE, jak i USA wprowadziły ograniczone na razie sankcje, które prawdopodobnie w miarę dalszych agresywnych działań Moskwy będą rozszerzane. Może to doprowadzić nie tylko do nowej „zimnej wojny", ale i wymiany sankcji gospodarczych. W rezultacie straty ekonomiczne dotkną obie strony

Czy Rosji opłaci się taka wojna gospodarcza – to pytanie na razie pozostaje bez odpowiedzi. Porównanie wielkości gospodarki rosyjskiej i jej kondycji z gospodarkami Unii i i USA sugeruje, że zwycięzca takiego starcia może być tylko jeden. Oczywiście po stronie szeroko rozumianego Zachodu też będą straty. Jednakże jego gospodarka poradzi sobie z tym nieskończenie szybciej i lepiej, niż może to zrobić putinowska Rosja.

Gazowa broń i traktaty

W rękach Kremla znajduje się przede wszystkim broń energetyczna. Kraj ten ma pozycję największego dostawcy do UE gazu ziemnego i ropy naftowej. Wagę tego faktu wzmacnia to, że największe koncerny paliwowe Rosji (Gazprom, Rosnieft, Łukoil) są nie tylko kompletnie zależne od Kremla, ale wręcz stanowią narzędzie jego polityki. Różnicują ceny i dostawy w zależności od celów politycznych – bieżących i długofalowych. W strukturze konsumpcji energii w UE dominuje ropa naftowa (36,5 proc.), przed gazem ziemnym (23,9 proc.), węglem (18,3 proc.), energią jądrową (13,4 proc.) i źródłami odnawialnymi (7,8 proc.). Według zamieszczonych obok tabel widać jasno, że pomimo rosnącej dywersyfikacji importu nośników energii w ostatnich latach pozycja Rosji – głównie w przypadku dostaw gazu i ropy – jest bardzo ważna dla krajów członkowskich UE.

Problem zależności Europy od importu nośników energii dostrzeżono już na początku lat 70. w rezultacie pierwszego kryzysu naftowego z 1973 r. W 1992 r. w traktacie z Maastricht w artykule 3 włączono energetykę do listy działań, które Unia winna podejmować dla realizacji swoich celów, a w artykule 129 wręcz zapisano, że „Wspólnota będzie uczestniczyć w ustanowieniu i rozwoju sieci transeuropejskich w obszarach transportu, telekomunikacji i infrastruktury energetycznej".

W roku 2004 Unia podjęła kolejne kroki w tym kierunku – w traktacie ustanawiającym konstytucję dla Europy, ale ze względu na negatywne wyniki referendum w kilku krajach nie został on przyjęty. To, co miało być zapisane w dokumencie z 2004 r., znalazło się więc w traktacie z Lizbony z 2009 r., w treści art. 2c ust 2, oraz w kluczowym, opatrzonym odrębnym tytułem „Energetyka", art. 194, gdzie stwierdza się, co następuje:

„1. w ramach ustanawiania lub funkcjonowania rynku wewnętrznego oraz z uwzględnieniem potrzeby zachowania i poprawy środowiska naturalnego polityka Unii w dziedzinie energetyki ma na celu, w duchu solidarności między państwami członkowskimi:

W miejsce układu Gazprom – wielu importerów w UE, może powstać układ Gazprom – jeden odbiorca.

a) zapewnienie funkcjonowania rynku energii;

b) zapewnienie bezpieczeństwa dostaw energii w Unii:

c) wspieranie efektywności energetycznej i oszczędności energii, jak również rozwoju nowych i odnawialnych form energii;

d) wspieranie wzajemnych połączeń między sieciami energii.

2. Bez uszczerbku dla stosowania innych postanowień Traktatów, Parlament Europejski i Rada, stanowiąc zgodnie ze zwykłą procedurą prawodawczą, ustanawiają środki niezbędne dla osiągnięcia celów, o których mowa w ustępie 1. Środki te są przyjmowane po konsultacji z Komitetem Ekonomiczno-Społecznym i Komitetem Regionów".

Tak określono cele i podstawy wspólnej polityki energetycznej UE pozwalające na przyjmowanie przepisów tzw. prawa pochodnego w postaci dyrektyw, rozporządzeń i decyzji w tej istotnej dziedzinie. W art. 122 traktatu lizbońskiego określono działania, jakie można podejmować w łonie UE „w szczególności w przypadku wystąpienia poważnych trudności w zaopatrzeniu w niektóre produkty, zwłaszcza w obszarze energii". To umożliwia podejmowanie wszelkich działań, gdy zagrożone jest bezpieczeństwo energetyczne UE i jej poszczególnych krajów członkowskich.

Oprzyrządowanie prawne

W wyniku ocen stopnia bezpieczeństwa energetycznego i postępów w prawnym oprzyrządowaniu mającym zapewnić je krajom członkowskim Wspólnoty na przestrzeni lat wydano wiele regulacji. Zaczęło się od dyrektywy Rady 68/414/EWG z 1968 r. nakładającej na państwa członkowskie obowiązek posiadania minimalnych zapasów ropy naftowej i/lub produktów ropopochodnych (obecnie limit ten wynosi 90 dni przeciętnego dziennego zużycia wewnętrznego) i dyrektywy Rady 75/339/EWG w sprawie utrzymywania 30-dniowych zapasów paliw kopalnych w elektrowniach.

Później wydawano kolejne tzw. pakiety energetyczne, z których pierwszy został określony dyrektywami 96/92/WE i 98/30/WE. Drugi pakiet energetyczny powstał w latach 2003–2004. A w efekcie perturbacji z dostawami nośników energetycznych w 2006 r. (konflikt ukraińsko-rosyjski) Komisja Europejska opublikowała zieloną księgę „Europejska strategia na rzecz zrównoważonej, konkurencyjnej i bezpiecznej energii". W 2007 r. powstał kolejny dokument dotyczący  europejskiej polityki energetycznej. To tzw. trzeci pakiet energetyczny, który m.in. zawiera pewne rozwiązania instytucjonalne, takie jak np. powołanie w 2009 r. Europejskiej Sieci Operatorów Elektroenergetycznych (ENTSO-E), Europejskiej Sieci Operatorów Systemów Przesyłowych (ENTSO-G) oraz Agencji ds. Współpracy Organów Regulacji Energetyki (EGREG). Jak widać, istnieją wszelkie przesłanki prawne dla efektywnego wprowadzenia do procesu negocjacji z zewnętrznymi dostawcami nośników energii podmiotu reprezentującego wszystkie kraje członkowskie UE.

Import nośników energii przez państwa UE realizowany jest albo przez prywatne koncerny paliwowe, takie jak BP, Shell, RWE, Wintershall, Repsol, albo przez państwowe, np. ENI, lub quasi-państwowe, takie jak Total, OMV, Gas Natural lub, w Polsce, PGNiG czy PKN Orlen. To może powodować trudności w realizacji jednolitej polityki importu ropy czy gazu od takich dostawców, jak Gazprom, Rosnieft czy Łukoil.

W przypadku gazu ziemnego nie istnieje w porównaniu z ropą naftową jednolity rynek giełdowy, na którym ustalane są ceny surowca i gdzie dokonuje się transakcji natychmiastowych lub terminowych. Dostawcy gazu negocjują indywidualne kontrakty z odbiorcami, różnicując zarówno warunki dostaw, jak i ceny. Gazprom sprzedaje to paliwo w Europie w cenie od 190 dol. (Białoruś) do 500 dol. za 1000 m sześc. (Ukraina). Dostawy do krajów członkowskich UE też istotnie się różnią pod względem ceny. Taka sytuacja jest niezwykle wygodna dla Gazpromu (i Rosji). Pozwala za pomocą cen gazu „karać" lub „nagradzać" poszczególne kraje, w zależności od bieżących celów Rosji. Dotychczasowa polityka energetyczna UE nie potrafiła sobie z tym problemem poradzić. Co gorsza, narodowe interesy nieraz brały górę nad interesem wspólnym UE jako całości.

Stwórzmy agencje ?ds. gazu i ropy

Obecna sytuacja polityczna związana z bezprawną aneksją Krymu przez Rosję oraz rozpatrywanymi sankcjami w stosunku do Rosji stwarza możliwość zmiany relacji Unii z rosyjskimi dostawcami gazu i ropy. W miejsce np. układu Gazprom – wiele podmiotów w UE może powstać układ Gazprom – jeden importer: UE.

Powołanie agencji ds. importu gazu ziemnego przez Unię nie powinno nastręczać technicznych problemów, pod warunkiem woli politycznej krajów członkowskich. To nie tylko usprawni realizację trzeciego pakietu energetycznego, ale też powinno pozwolić na istotne obniżenie cen importowanego gazu – na początek z Rosji, a potem z innych kierunków. Podobne zadania mogłaby realizować agencja ds. importu ropy naftowej.

Zastrzeżenia typu „dostawy gazu i ropy realizowane są przez prywatne podmioty" to wyłącznie zasłona dymna. Fizyczne dostawy nośników energii mogłyby być realizowane przez te same koncerny paliwowe, co dzisiaj. Na początek obie agencje miałyby za zadanie zapewnienie zapasów tych strategicznych surowców dla wszystkich krajów UE, a później bieżącego zaopatrywania ich w nośniki energetyczne. Innymi słowy, ceny i warunki dostaw określałyby agencje, a fizyczne dostawy byłyby realizowane przez podmioty gospodarcze – narodowe lub ponadnarodowe.

Przy skali unijnego importu nośników energii efekt takiego współdziałania w postaci obniżki cen byłby znaczny. To z kolei miałoby bezpośrednie przełożenie na wydatny wzrost konkurencyjności gospodarki UE. A tego Europa bardzo potrzebuje, także w kontekście rozmów z USA o wspólnym rynku.

Warto pamiętać, że uzależnienie UE od dostaw nośników energetycznych z Rosji uzależnia też Rosję od takiego wielkiego odbiorcy, jakim jest UE. Przestawienie sprzedaży tak znacznych ilości ropy i gazu na inne kierunki (np. do Chin czy Japonii) nie będzie ani łatwe, ani szybkie – tym bardziej że Rosja szybko traci na wiarygodności jako solidny partner.

Paradoksalnie agresja Moskwy stwarza pretekst do umocnienia polityki energetycznej UE. Takiej okazji nie powinniśmy zmarnować. W przeciwnym razie staniemy się bezwolną ofiarą apetytów władcy Kremla.

Autor jest ekonomistą, członkiem Polskiej Rady Biznesu oraz członkiem rad nadzorczych spółek notowanych na GPW

Opinie Ekonomiczne
Wojciech Jakóbik: Polityka uniezależniania od gazu z Rosji działa
Materiał Promocyjny
Koszty leczenia w przypadku urazów na stoku potrafią poważnie zaskoczyć
Opinie Ekonomiczne
Jakub Olipra: Na unijnej umowie z Mercosurem Polska może stracić najwięcej
Opinie Ekonomiczne
Marek Rozkrut: Mimo gorszych nastrojów wzrost PKB będzie stopniowo przyspieszał
Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Entliczek, pentliczek
Opinie Ekonomiczne
Paweł Rożyński: Komu oddać sztuczną inteligencję?