Rz: Miał być energetyczny „święty Graal" i wielki sukces Putina, a doszło do kolejnego opóźnienia w gazowych negocjacjach Rosji z Chinami. Czym to można wytłumaczyć? Czemu Chińczycy tak twardo potraktowali Rosjan?
Radosław Pyffel
: To duże zaskoczenie, że we wtorek nie doszło do podpisania kontaktu, mimo że strona rosyjska już odtrąbiła sukces. Rosja chciała sprzedawać gaz w cenie podobnej do europejskiej. Chińczycy chcieli wymusić cenę gazu dwa razy niższą niż dla Europy, co byłoby ich wielkim sukcesem. Zagrały ostrzej, wiedząc, że Rosja znalazła się w niewygodnej pozycji w związku z sytuacją na Ukrainie. O ile dla Rosji zawarcie kontraktu z Chinami jest tym, co musi zrobić, o tyle dla Chin podpisanie tej umowy jest tym, co one mogą zrobić albo i nie. Zainwestowały bowiem już wcześniej w dywersyfikację gazową, m.in. rozbudowując sieć przesyłową z Azji Centralnej.
Czy nie ma pan wrażenia, że Rosja staje się dla Chin słabszym partnerem strategicznym, tym, czym były Austro-Węgry dla kajzerowskich Niemiec?
To jest dobra intuicja, ale nadal nie wiadomo, czy będziemy mieli do czynienia z takim sojuszem. Cała chińska polityka zagraniczna opiera się przecież na „chowaniu się w cieniu". 20 maja miał dać odpowiedź na pytanie, czy powstanie wielki sojusz rosyjsko-chiński, czy zmierzamy do świata dwubiegunowego. Okazało się jednak, że Chiny nie chcą wspierać Rosji. Nie zależy im na wiązaniu się z nią w podobny sposób jak Niemcy z Austro-Węgrami. Niepotrzebny im taki sojusznik. Chińczycy pokazali, że bardziej zależy im na niższych cenach gazu.