Znana ekonomiczna teoria krzywej Laffera pokazuje, jak zmieniają się wpływy podatkowe państwa w zależności od wysokości daniny. Otóż rosną one wraz ze wzrostem obciążenia, ale tylko do pewnego poziomu. Potem, kiedy opodatkowanie przekracza jakąś barierę, zaczynają spadać, bo ludzie próbują na różne sposoby ominąć ten obowiązek. W pewnym momencie ich uczciwość zostaje wystawiona na ciężką próbę i część uznaje, że przy nadmiernym zdzierstwie fiskusa bardziej opłaca się ryzykować karę.
W Polsce idealnym przy-?kładem ilustrującym tę zasadę jest akcyza na wódkę. Kiedy jesienią 2002 r. rząd Leszka Millera obniżył ją o 30 proc., w następnym roku wpływy do budżetu wyraźnie wzrosły. A po ostatniej podwyżce tego podatku przez rząd Donalda Tuska ?już widać, że budżet zarobi mniej niż rok temu.
Przykłady wódki i najmu mieszkań potwierdzają znaną prawdę, że niskie i proste podatki bardziej się państwu opłacają niż wysokie i skomplikowane. Na tych drugich korzystają za to politycy, bo towarzyszą im zwykle rozbudowane ulgi i zwolnienia, o których przyznaniu często można arbitralnie decydować, oraz urzędnicy, bo wymagają one rozbudowanego aparatu rozliczeń i kontroli, a co za tym idzie – zatrudniania coraz większej armii pracowników, którzy mają coraz większe kompetencje.
Ponieważ interesy państwa, jego władz i zwykłych obywateli tak mocno się rozjeżdżają, nie liczyłbym na to, że sukces ryczałtu od przychodów z wynajmu szybko się powtórzy w przypadku innych danin. Tym bardziej że chociaż naszym resortem finansów rządzą zawsze ekonomiści, to po objęciu politycznego stanowiska natychmiast zapominają oni, czego się w trakcie swojej edukacji nauczyli.