Jak zmusić konie do picia wody

Kolejne rządy krajów Unii odchodzą od cięć budżetowych na rzecz aktywnego pobudzania wzrostu gospodarczego. To bardzo ryzykowne działania, które mogą się skończyć wykreowaniem nowych baniek spekulacyjnych

Publikacja: 17.07.2014 09:17

Red

Przeciwstawienie: albo wzrost gospodarczy, albo oszczędzanie, ponownie wróciło do europejskiej debaty publicznej po zwycięstwie populistów w wyborach do Parlamentu Europejskiego w maju. Hiszpania zaanonsowała niedawno nowy program pobudzania koniunktury, Francja i Włochy zapowiadają podobne kroki.?Rządy wielu krajów południa Europy muszą reagować na zalew populizmu, dlatego zapowiadają obniżki podatków w połączeniu z nowymi wydatkami mającymi ożywić koniunkturę. Kroki te mają być finansowane łagodzeniem kryteriów oszczędnościowych. Z pewnością kwestią czasu jest żądanie tworzenia kolejnych programów unijnych. Trudno się pogodzić z sytuacją, w której co czwarty Hiszpan jest bezrobotny, nie usprawiedliwia to jednak podejścia, że najbardziej słuszny cel uświęca każde środki.

Czas redukcji długów

Gwałtownie formułowany w wielu krajach UE postulat poluzowania europejskich reguł fiskalnych byłby nieadekwatną odpowiedzią na problemy gospodarcze południa Europy. Budżety niemal wszystkich tych krajów nie są w stanie wytrzymać nowych wydatków mających rzekomo stymulować ich gospodarki. Dług publiczny w Hiszpanii przekroczy w tym roku 100 proc. PKB, we Włoszech i Grecji jest on znacznie wyższy. Dlatego zapotrzebowanie na politykę gospodarczą, która napędza gospodarkę ekspansywnymi środkami, jest dzisiaj mniejsze niż dwa czy trzy lata temu. Teraz nadszedł czas redukcji długów nagromadzonych w czasie ostatnich pięciu lat kryzysowych.

Fakt utrzymywania ekstremalnie wysokiej stopy bezrobocia w wielu krajach UE ma przede wszystkim przyczyny strukturalne. Dlatego też problem ten może być rozwiązany wyłącznie przez reformy rynków pracy w poszczególnych krajach, a o tym jakoś wiele się nie mówi. W tym kontekście należałoby zgłosić kilka uwag do polityki Europejskiego Banku Centralnego. Główna teza jego szefa Maria Draghiego to przekonanie, że utrudnienia w dostępie – w szczególności małych i średnich firm – do finansowania bankowego hamują wzrost gospodarczy, co z kolei stymuluje presję deflacyjną. Problem polega na tym, że wbrew stwierdzeniom szefa EBC rynki kredytowe na południu Europy blokują się nie tylko po stronie podażowej, ale przede wszystkim popytowej. Według Bank Lending Survey EBC popyt netto na finansowanie dłużne przedsiębiorstw strefy euro w I kw. 2014 wzrósł po raz pierwszy od trzech lat, ale pozostaje nadal na bardzo niskim poziomie.

Czy firmy chcą ?taniego finansowania?

Nie powinno nikogo dziwić, że przedsiębiorstwa zachowują się racjonalnie, zwlekając z podejmowaniem decyzji inwestycyjnych. Kto bowiem zwiększa moce produkcyjne w czasie, gdy konsumenci muszą jeszcze bardziej zaciskać pasa? Draghi stoi wobec dylematu, który jeszcze w latach 60. ubiegłego wieku wybitny niemiecki ekonomista i polityk SPD Karl Schiller zdefiniował w następujący sposób: „Można wprawdzie doprowadzić konie do wodopoju, ale napoić muszą się już same". Nawet jeśli EBC zaleje gospodarki strefy euro tanim pieniądzem, nie znaczy to, że firmy sięgną po tani kredyt i zaczną od razu inwestować.

Draghi nie byłby zresztą pierwszym szefem banku centralnego, który usiłuje bezskutecznie „zmusić konie do picia wody". Przed dwoma laty Bank of England podjął analogiczną próbę ożywienia akcji kredytowej banków poprzez program funding for lending. Rezultaty były opłakane. Popyt na kredyt – zwłaszcza firm sektora MŚP – praktycznie nie wzrósł, wywołany został natomiast dotowany przez państwo boom na rynku kredytów hipotecznych.

Pomimo sygnałów ostrzegawczych EBC nie chce się wycofać ze swojej misji ratowania gospodarki europejskiej (słynne „whatever it takes"). Draghi obawia się, że już wkrótce podaż kredytu nie będzie podążała za popytem, dlatego próbuje zbudować most łączący podaż z popytem na rynkach kredytowych. Ma to polegać na „poolowaniu" (spakowaniu w jeden produkt) należności kredytowych od firm sektora MŚP, a następnie ich wykupywanie jako zsekurytyzowanych papierów dłużnych (asset backed securities) przez EBC. Jest to pomysł, który nie był na świecie nigdzie testowany, a który zawiera wiele rodzajów ryzyka.

To nie zadanie ?dla banku centralnego

Gospodarka realna zacznie inwestować tylko wtedy, gdy nabierze przekonania, że wzrost gospodarczy ma charakter trwały.

Prawdziwym lekiem na chorobę wielu gospodarek strefy euro są reformy rynku pracy, wydłużenie wieku emerytalnego, imigracja wykwalifikowanej siły roboczej, głębsze rynki kapitałowe oraz innowacyjność. Ponadto europejska gospodarka eksportowa cierpi na skutek wysokiego kursu euro (z wyjątkiem Niemiec), a popyt wewnętrzny kuleje z powodu wysokiego, dwucyfrowego poziomu bezrobocia. Na żaden z tych problemów Draghi nie może mieć bezpośredniego wpływu.

Kurs euro nie jest celem EBC, bank eurolandu nie jest też w stanie walczyć z bezrobociem. Leczenie tych wszystkich bolączek leży wyłącznie w gestii rządów i żaden bank centralny ich w tym zadaniu nie jest w stanie zastąpić! EBC nie może rozwiązać wszystkich narosłych przez lata problemów Europy. Nadaktywność banku centralnego może być bardzo niebezpieczna, gdyż może wywołać efekty uboczne, nad którymi trudno będzie zapanować. Jeśli płynność dostarczona przez EBC do banków komercyjnych nie przełoży się na inwestycje sfery realnej, może wykreować balony spekulacyjne, a to jest już bardzo niebezpieczne.

Autor jest wiceprezydentem Pracodawców RP i prezesem Polimeksu-Mostostalu

Przeciwstawienie: albo wzrost gospodarczy, albo oszczędzanie, ponownie wróciło do europejskiej debaty publicznej po zwycięstwie populistów w wyborach do Parlamentu Europejskiego w maju. Hiszpania zaanonsowała niedawno nowy program pobudzania koniunktury, Francja i Włochy zapowiadają podobne kroki.?Rządy wielu krajów południa Europy muszą reagować na zalew populizmu, dlatego zapowiadają obniżki podatków w połączeniu z nowymi wydatkami mającymi ożywić koniunkturę. Kroki te mają być finansowane łagodzeniem kryteriów oszczędnościowych. Z pewnością kwestią czasu jest żądanie tworzenia kolejnych programów unijnych. Trudno się pogodzić z sytuacją, w której co czwarty Hiszpan jest bezrobotny, nie usprawiedliwia to jednak podejścia, że najbardziej słuszny cel uświęca każde środki.

Pozostało 86% artykułu
Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Gospodarka wciąż w strefie cienia
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Opinie Ekonomiczne
Piotr Skwirowski: Nie czarne, ale już ciemne chmury nad kredytobiorcami
Ekonomia
Marek Ratajczak: Czy trzeba umoralnić człowieka ekonomicznego
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof Adam Kowalczyk: Klęska władz monetarnych
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Opinie Ekonomiczne
Andrzej Sławiński: Przepis na stagnację