Kiedy zaciera się silnik wzrostu gospodarczego w postaci konsumpcji, to eksporterzy pomagają nam utrzymać dynamikę PKB powyżej zera. Tak było przez cały ubiegły rok. Szybko rósł zwłaszcza eksport na Wschód – na Ukrainę i do Rosji. Ale jeśli chodzi o wartość produktów, najwięcej polskie firmy wysłały do zachodnich sąsiadów. W całym roku to tam trafiły towary za ponad 38 mld euro – ponad jedna czwarta całego eksportu z Polski.
W tym roku wszyscy liczyli już na to, że gospodarka będzie rosła o własnych siłach, ale z miesiąca na miesiąc te nadzieje bledną. Może się okazać, że ciężar wzrostu znów spadnie na barki eksporterów.
Wiemy już, że sprzedaż na Wschód odpada. W I półroczu eksport do Rosji obniżył się prawie o 10 proc., a na Ukrainę o 25 proc. A będzie jeszcze gorzej. Według szacunków Ministerstwa Gospodarki na Ukrainę wyślemy w tym roku o 40 proc. mniej niż w ubiegłym, a sprzedaż do Rosji spadnie o jedną piątą.
Pozostaje nam znowu liczyć na Niemców. Problem w tym, że statystyki sprzedaży i w tamtym kierunku wyglądają coraz gorzej.
Jeszcze od marca do maja nasz eksport do zachodnich sąsiadów rósł w dwucyfrowym tempie, a w czerwcu już tylko o 8,8 proc. Spadkową tendencję widać też w dynamice wysyłki do Francji i Wielkiej Brytanii.