To miało bardzo dobry wpływ na rynek pracy: według Badań Aktywności Ekonomicznej Ludności bezrobocie spadło o ok. 250 tys., o tyle wzrosło zatrudnienie. Dzięki temu Polacy byli w dobrych nastrojach, brali kredyty i całkiem sporo kupowali. Ruszyły inwestycje, w tym po raz pierwszy od kilku lat pojawiło się solidne ożywienie w budownictwie. Przez pewien czas wydawało się, że nawet sankcje unijne i kontrsankcje rosyjskie nas za bardzo nie dotyczą i jeżeli tylko zjemy lub wypijemy nadmiar jabłek, to będzie po problemie. Co prawda lekki podskórny niepokój budził fakt, że inflacja silnie spada, aż zamieniła się w deflację, co jest niespójne z obrazem dobrze rozwijającej się gospodarki.
Aż przyszły dane za sierpień, wszystko siadło, produkcja spadła, a w takich gałęziach przemysłu jak samochodowa, przetwórstwa żywności, napojów, tekstylna i odzieżowa, doszło do załamania. Od kilku miesięcy spada skłonność firm do zatrudniania, co na razie nie przerodziło się w zwolnienia, ale wskaźniki wyprzedzające zapowiadają, że prawdopodobnie będą one nieuniknione.
Wiemy, że spadek produkcji wynika prawdopodobnie z tego, że od pewnego czasu malały zamówienia eksportowe, do czego przyczyniła się wojna na Ukrainie, sankcje i spadek aktywności gospodarczej w Niemczech. Ale przynajmniej popyt krajowy rósł solidnie, szczególnie inwestycje. Jeżeli ten ostatni silnik wzrostu spowolni, czekają nas poważne kłopoty.
Czy można temu przeciwdziałać? Na szczęście można, na wiele sposobów. W odróżnieniu od Rady Zarządzającej EBC, która już spuściła spodnie do kostek i stoi z gołym tyłkiem i głupią miną, RPP ma jeszcze daleko do ujemnych stóp procentowych. Z obecnego poziomu 2,5 proc. można szybko zejść o 0,5 proc., co poprawi popyt na kredyt i osłabi złotego. Dzięki czemu inflacja może szybciej wrócić do celu, a okres deflacji może trwać znacznie krócej. Ale po aferze taśmowej będzie ciężko podjąć taką decyzję.
Nowy rząd może zainicjować wiele reform, które nie zwiększają wydatków, ale uwalniają potencjał uwięziony w prywatnych firmach, które bardzo wiele energii marnują na skakanie przez administracyjne płotki, a mogłyby biec sprintem. Nadchodzące exposé premier Kopacz to świetna okazja, by ogłosić takie reformy i pozytywnie odróżnić się od poprzednika, który obiecywał złote eurogóry i rozdawał kiełbasę wyborczą.