Czujecie się Państwo zamożniejsi? Dla wszystkich, którzy odpowiedzieli „tak", kilka ważnych zastrzeżeń. Otóż ten sam GUS, który z taką pieczołowitością doliczył do naszego rachunku narodowego dokładną sumę 13 021 mln zł (ciekawe skąd ten ogonek?), wprost przyznaje, że są to szacunki bardziej niż karkołomne. Już sama nazwa instytucji, która ich dokonała, bliska jest klimatowi „Alicji z Krainy Czarów". Zrobił to mianowicie Ośrodek Badań Gospodarki Nieobserwowanej w Urzędzie Statystycznym w Kielcach (nic oczywiście nie ujmując urzędowi szacującemu szarą strefę).

Dalej w opracowaniu GUS zastrzega, że „podobnie jak większość krajowych urzędów statystycznych nie prowadzi on własnych badań pierwotnych w tym zakresie" – dane, którymi się posługuje, nie opierają się na „pomiarze zmiennych ekonomicznych, a zatem nie odpowiadają wprost potrzebom rachunków narodowych". I crème de la crème: „o złożoności szacunków działalności nielegalnej świadczy fakt, że problemów przysparza już pierwszy etap precyzyjnego i jednoznacznego jej zdefiniowania, co utrudnia, a czasem wręcz uniemożliwia, rzetelne porównywanie wyników z różnych badań".

W rzeczywistości, która nas otacza, wiele rzeczy parcieje. Arystotelesowska wiara w naturalny, moralny porządek świata, rzymskie kodeksy, średniowieczna opoka, jaką był krzyż i związane z nim wartości, czy parytet złota w walucie zastępowane są relatywizmem, brakiem granic, kuglarstwem. W takim duchu należy też czytać wprowadzoną wczoraj zmianę. No bo po cóż liczyć coś, czego porachować się niemal nie da, a skala błędu jest właściwie nieograniczona?

A może cel jest taki, by można było dowolnie traktować europejskie wskaźniki zadłużenia? Za klika lat, gdy zapisy traktatu z Maastricht (tego, który każe, by np. deficyt wynosił nie więcej niż 3 proc. PKB) pokryje już kilkucentymetrowy kurz, brukselscy urzędnicy doliczą do PKB... energię z kosmosu. I wyjdzie im, że kryteria konwergencji spełniamy śpiewająco.