Pełna histeria

Jeffrey Sachs napisał niedawno, że w Europie i Ameryce trwa strajk inwestycyjny, jeśli chodzi o tworzenie zrównoważonej, energooszczędnej, niskoemisyjnej gospodarki, ponieważ przepisy i regulacje związane z energią są niejasne i ciągle kwestionowane.

Publikacja: 26.10.2014 08:33

Pełna histeria

Foto: Fotorzepa, Piotr Aleksandrowicz PA Piotr Aleksandrowicz

Jeśli tak, to ustalenia sprzed kilku dni na temat celów, warunków i metod redukcji emisji w Unii Europejskiej powinny choć trochę rozjaśnić sytuację. Tymczasem nic z tego. Nadal nie ma odpowiedzi na banalne pytanie, jaki wzrost cen energii jest prawdopodobny, czy ile może kosztować nas wdrożenie ustaleń emisyjnych Rady Europejskiej. Zamiast tego posłowie i felietoniści gadają trzy po trzy.

Jeden poseł wyliczył, że "w perspektywie kilku lat będziemy mieli wzrost cen energii o blisko 80-100 zł na jednej kilowatogodzinie" (dziś kWh kosztuje kilkadziesiąt groszy, razem z kosztem dystrybucji). Felietonista pisze, że celem jest zmniejszenie emisji CO2 o 40 proc. w relacji do roku 2005 (chodzi o 1990 rok). Inny poseł twierdzi, że dotacje dla branży węglowej w Polsce wyniosły przez kilkadziesiąt lat niespełna 4 mld euro. Tymczasem według wyliczeń instytutu WISE od 1990 roku dopłaciliśmy do górnictwa 170 mld złotych, a tylko w czterech ostatnich latach (według CASE) 22 mld zł.

Opozycja wpadła w histerię, ogłasza całkowitą klęskę, zamykanie kopalń, spadek rozwoju gospodarczego naszego kraju, bezrobocie, będziemy dostarczycielem taniej siły roboczej, zrezygnowaliśmy z energetyki opartej o tani polski węgiel na rzecz kupowania drogiej energii ze źródeł odnawialnych poza granicami naszego kraju, najbardziej stracą na tym Polacy, a najbardziej zyska na tym Putin.

Słowem, histerycy pomstujący na ustalenia z Brukseli są przerażeni perspektywą zamykania kopalni mimo, że górnictwo węgla kamiennego w Polsce jest w znacznej większości nieefektywne i już wkrótce będziemy do niego dopłacali kolejne grube miliardy złotych.

Inwestorzy na wieści z Brukseli podnieśli ceny akcji polskich firm energetycznych, czyli w sumie uznali, że rozwiązania przyjęte tam są korzystne z punktu widzenia ich firm. A dla konsumentów? Wygląda na to, że płatności za energię będą wzrastały ze względu na stopniowe przenoszenie części wytwarzania do droższych elektrowni korzystających ze źródeł odnawialnych OZE. Po drugie, z powodu rosnących subsydiów, przy czym nie wiadomo, co będzie nas kosztowało więcej - ukryte subsydia do kopalni, czy jawne do OZE. Po trzecie wreszcie, z powodu nadal zmiennej i niestabilnej polityki, która oznacza konieczność wliczania w koszty inwestycji wyższej premii za ryzyko.

To bowiem, co ustalono w Brukseli, jeszcze się wiele razy może zmienić. Europa walczy z ociepleniem dość osamotniona i sens tego jest coraz mniejszy. Już płaci wysokimi cenami energii i stagnacją. Za rok światowa konferencja klimatyczna w Paryżu. Były premier Jerzy Buzek przytomnie zauważył, że „jak inni do nas nie dołączą, to trzeba powiedzieć, że nie zgadzamy się na zaostrzanie polityki klimatycznej, bo sami na świecie nie będziemy w tym kierunku iść". Jeszcze jeden kryzys zadłużenia w Europie, dwa trzy lata stagnacji i problem europejskiej polityki klimatycznej zacznie znikać.

Jeśli tak, to ustalenia sprzed kilku dni na temat celów, warunków i metod redukcji emisji w Unii Europejskiej powinny choć trochę rozjaśnić sytuację. Tymczasem nic z tego. Nadal nie ma odpowiedzi na banalne pytanie, jaki wzrost cen energii jest prawdopodobny, czy ile może kosztować nas wdrożenie ustaleń emisyjnych Rady Europejskiej. Zamiast tego posłowie i felietoniści gadają trzy po trzy.

Jeden poseł wyliczył, że "w perspektywie kilku lat będziemy mieli wzrost cen energii o blisko 80-100 zł na jednej kilowatogodzinie" (dziś kWh kosztuje kilkadziesiąt groszy, razem z kosztem dystrybucji). Felietonista pisze, że celem jest zmniejszenie emisji CO2 o 40 proc. w relacji do roku 2005 (chodzi o 1990 rok). Inny poseł twierdzi, że dotacje dla branży węglowej w Polsce wyniosły przez kilkadziesiąt lat niespełna 4 mld euro. Tymczasem według wyliczeń instytutu WISE od 1990 roku dopłaciliśmy do górnictwa 170 mld złotych, a tylko w czterech ostatnich latach (według CASE) 22 mld zł.

Opinie Ekonomiczne
Maciej Miłosz: Z pustego i generał nie naleje
Opinie Ekonomiczne
Polscy emeryci wracają do pracy
Opinie Ekonomiczne
Żeby się chciało pracować, tak jak się nie chce
Opinie Ekonomiczne
Paweł Rożyński: Jak przekuć polskie innowacje na pieniądze
Materiał Promocyjny
Tech trendy to zmiana rynku pracy
Opinie Ekonomiczne
Dlaczego warto pomagać innym, czyli czego zabrakło w exposé ministra Sikorskiego
Materiał Partnera
Polska ma ogromny potencjał jeśli chodzi o samochody elektryczne