Styczeń gorący jak nigdy

Coraz więcej grup społecznych wyciąga do rządu ręce po pieniądze. Dla rządu najbardziej dotkliwe nie są jednak protesty lekarzy czy górników, lecz umocnienie się franka.

Publikacja: 26.01.2015 05:28

Hubert Salik

Hubert Salik

Foto: Fotorzepa, Waldemar Kompała Waldemar Kompała

Pierwsi o pieniądze upomnieli się lekarze. Porozumienie Zielonogórskie negocjowało z ministrem zdrowia kilkaset dodatkowych milionów złotych. Na szali leżał praktycznie paraliż publicznej służby zdrowia.

Później rząd ogłosił restrukturyzację Kompanii Węglowej. Ogłosił, bo musiał, spółka była na skraju upadłości. Pracę miało stracić ponad 5 tys. osób, a cztery nierentowne kopalnie przeznaczono do zamknięcia. Górnicy zaprotestowali, a rząd, po długich negocjacjach, musiał zrobić krok wstecz. Rozłożony na dwa lata koszt dla budżetu to ponad 2,5 mld zł.

Górniczy protest podchwycili przedstawiciele innych zawodów. Bo jeśli górnikom, dzięki strajkom, udało się utrzymać trzynastki i czternastki oraz płace prawie dwukrotnie wyższe od średniej krajowej, to czemu nie mieliby trochę uszczknąć nauczyciele czy kolejarze, których przychody są zwykle dużo niższe?

W tym samym czasie minister finansów Mateusz Szczurek spokojnie opowiada, że nie widzi większych problemów z obniżeniem deficytu sektora finansów publicznych poniżej 3 proc. Dzięki temu w 2016 r. Komisja Europejska zdjęłaby z Polski klauzulę nadmiernego deficytu, która między innymi mogłaby utrudnić wydawanie pieniędzy ze środków unijnych. Co prawda boli go dodawanie do górnictwa, ale znaczna część odpraw ma zostać wypłacona z Funduszu Gwarantowanych Świadczeń Pracowniczych. Składają się na niego wszyscy pracodawcy, którzy jeszcze zatrudniają etatowych pracowników. Bo jak powszechnie wiadomo – choć wciąż trudno policzyć dokładnie – znaczna część społeczeństwa jest albo na umowach śmieciowych, albo na samozatrudnieniu, albo po prostu rokrocznie na pół roku wyjeżdża na Zachód, by zarobić na wyżywienie rodziny.

Nie wydaje mi się, że niemal wydrenowanie FGŚP, na potrzeby kontrolowanej przez Skarb Państwa spółki, miało zachęcić pracodawców do zatrudniania, a tym samym odprowadzania składek – zdrowotnych, emerytalnych czy właśnie na FGŚP. A finansowanie służby zdrowia i emerytur wydaje się nawet większym wyzwaniem niż upadłość KW. Tyle że przesuniętym w czasie.

Minister finansów zachowuje się tak, jakby gorąca sytuacja społeczna czy negatywne bodźce dla przedsiębiorców były sprawą drugorzędną. Budżet co roku ma się zgadzać z planem.

Ale zarówno on, jak cały rząd premier Kopacz staje przed dużo większym wyzwaniem. Gwałtownym umocnieniem się franka szwajcarskiego. Szacuje się, że kredyt hipoteczny w tej walucie ma ponad 550 tys. Polaków. Z Diagnozy Społecznej wynika, że aż 62 proc. z nich to wyborcy PO. Według wyliczeń think tanku Polityka Insight po umocnieniu się szwajcarskiej waluty co trzeci kredyt frankowy jest wyższy od wartości zabezpieczającej je nieruchomości. Dla kilkuset tysięcy ludzi pojawił się dość niespodziewany problem życiowy. I nie dotknął on odległego od Warszawy Górnego Śląska, ale możliwe, że najważniejszej części elektoratu partii rządzącej – klasy średniej.

Rząd musi więc rozwiązać dużo bardziej skomplikowaną łamigłówkę – albo pozwolić rynkowi działać, albo postawić na sprawiedliwość społeczną, albo może bronić własnego elektoratu, zmuszając banki do partycypacji w kosztach.

Jeśli pozwoli rynkowi działać, będziemy świadkami wielu ludzkich tragedii i możliwe, że potężnego, masowego protestu społecznego. Jeśli uzna, że zadłużonym we frankach trzeba pomóc z pieniędzy publicznych, trudno będzie to nazwać działaniem sprawiedliwym – dopłaci bowiem tym, którzy świadomie przyjęli na siebie ryzyko walutowe. W przeciwieństwie do tych, którzy przyjęli na siebie większe zobowiązania, byleby tego ryzyka uniknąć. Jeśli przerzuci z kolei koszty na banki, a wygląda na to, że w tym kierunku zmierza, po pierwsze rząd będzie musiał przyznać, że instytucje państwa nie zajęły się wystarczająco szybko problemem, którego były świadome. Na szczęście rekomendacja KNF nałożyła kaganiec na kredyty walutowe, ale nikt nie zajął się tymi, którzy taki kredyt już zdążyli zaciągnąć.

Po drugie, wymuszanie rozwiązań na sektorze finansowym jest ryzykowne. Banki bowiem są ważnym klientem rządu, m.in. kupując obligacje skarbowe oraz kredytując wkład własny instytucji państwa przy inwestycjach unijnych.

Tak gigantyczne problemy finansowe obywateli niewątpliwie wpłyną na to, co dla ministra finansów jest, jak widać, najważniejsze – wskaźników makroekonomicznych – przede wszystkim konsumpcji i sprzedaży detalicznej. Ale z bankami też nie będzie mu łatwo.

Nie można przy tym zapomnieć, że problemy nierentownego górnictwa, niesprawnej służby zdrowia, ryzyka walutowego, masowej emigracji zarobkowej nie pojawiły się nagle. Podobnie jak strukturalne kłopoty rynku pracy i związanego z nim szkolnictwa, o emeryturach nie wspomnę – są z nami od dawna. Do tej pory były po prostu mniej lub bardziej uśpione. Kłopot nie leży w tym, czy rząd PO-PSL sobie z nimi poradzi. Raczej w tym, czy polska klasa polityczna, która tak walczy o władzę, w ogóle jest w stanie im sprostać. Postawa opozycji, która zdaje się głównie żądać, zamiast proponować rozwiązania strukturalne, daje na to niewielkie nadzieje.

Pierwsi o pieniądze upomnieli się lekarze. Porozumienie Zielonogórskie negocjowało z ministrem zdrowia kilkaset dodatkowych milionów złotych. Na szali leżał praktycznie paraliż publicznej służby zdrowia.

Później rząd ogłosił restrukturyzację Kompanii Węglowej. Ogłosił, bo musiał, spółka była na skraju upadłości. Pracę miało stracić ponad 5 tys. osób, a cztery nierentowne kopalnie przeznaczono do zamknięcia. Górnicy zaprotestowali, a rząd, po długich negocjacjach, musiał zrobić krok wstecz. Rozłożony na dwa lata koszt dla budżetu to ponad 2,5 mld zł.

Pozostało 89% artykułu
Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Gospodarka wciąż w strefie cienia
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Opinie Ekonomiczne
Piotr Skwirowski: Nie czarne, ale już ciemne chmury nad kredytobiorcami
Ekonomia
Marek Ratajczak: Czy trzeba umoralnić człowieka ekonomicznego
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof Adam Kowalczyk: Klęska władz monetarnych
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Opinie Ekonomiczne
Andrzej Sławiński: Przepis na stagnację