Niemcom zabraknie mocy

Wkrótce możemy importować prąd z Polski – mówi b. szef Niemieckiej Agencji Energii Stephan Kohler.

Aktualizacja: 24.09.2015 06:39 Publikacja: 23.09.2015 21:00

Niemcom zabraknie mocy

Foto: materiały prasowe

Rz: W powszechnym mniemaniu Niemcy mają tanią energię. Tymczasem tylko hurtowe ceny są niskie, a konsumenci płacą coraz więcej, bo ponoszą koszty transformacji energetycznej.

Stephan Kohler: Faktycznie, mamy dziś do czynienia z rozwarstwieniem rynku. Niemieckie ceny hurtowe są niskie, często wręcz ujemne. Jednak nasza ustawa o odnawialnych źródłach energii (OZE) nakłada obowiązek płacenia stałej ceny za zieloną energię wprowadzoną do sieci. Dodatkowo zapisano w niej obowiązek odbioru prądu z takich siłowni. Dlatego nawet kiedy wieje wiatr lub intensywnie świeci słońce i ceny spadają, to konsumenci i tak płacą dużo. Przy czym inne są obciążenia dla wielkiego przemysłu energochłonnego, zwolnionego z niektórych podatków, a inne dla małych firm czy gospodarstw.

Dziś same koszty związane z wytwarzaniem konwencjonalnym nie odgrywają dużej roli w rachunkach płaconych za prąd. Z 27 eurocentów, jakie płaci się za kilowatogodzinę, aż połowę stanowią podatki związane ze wsparciem m.in. OZE czy kogeneracji. Z pozostałych 13 eurocentów ok. 7 idzie na utrzymanie sieci, a tylko 6 eurocentów stanowią koszty produkcji energii. To już tworzy wiele problemów, m.in. dla wypychanych z systemu bloków konwencjonalnych, które i tak muszą być utrzymywane jako zabezpieczenie w razie bezwietrznych czy mało słonecznych dni. Z czasem te dysproporcje się pogłębią.

W Polsce toczy się debata na temat optymalnego dla nas miksu energetycznego, w tym udziału OZE. Czego unikać?

Pod żadnym pozorem nie należy robić takiej ustawy o OZE jak w Niemczech. W ciągu 15 lat od jej uchwalenia [w 2000 r. – red.] sytuacja się zmieniła i koszty energetyki wiatrowej oraz słonecznej znacząco się obniżyły. Dzisiaj te technologie powinny już być traktowane na równi z innymi i same się bronić na rynku. Na pewno nie wprowadzałbym żadnego obowiązku odbioru energii z OZE. To operatorzy farm fotowoltaicznych czy wiatrowych powinni szukać klientów. W Niemczech mamy do czynienia z taką sytuacją, że innowacyjne firmy nie są w stanie się przebić, bo siłę mają operatorzy OZE otrzymujący wsparcie państwa. Moglibyśmy połączyć technologie OZE z rozwojem np. rynku samochodów elektrycznych.

Czy koncepcja transformacji energetycznej Niemiec pęka? Czy może dojść rezygnacji z jej ambitnych celów?

Moim zdaniem tak. I w podobny sposób myśli dziś 99 proc. niemieckiej gospodarki. Nawet Niemcy czasem popełniają błędy, czego symptomem są opisane przeze mnie problemy [śmiech – red.]. Dziś mamy 84 tys. MW mocy w OZE, podczas gdy zapotrzebowanie w Niemczech waha się między 30 tys. a 80 tys. MW. Musimy znaleźć jakiś model integracji obu systemów, bo płacić za OZE trzeba nawet wtedy, kiedy te źródła nie pracują. Kolejnym problemem jest brak rozwiniętych sieci energetycznych. Energia wytworzona przez farmy wiatrowe głównie w północnych landach musi być „przepychana" przez polski i czeski system na południe, gdzie jest deficyt. Dlatego trzeba uruchamiać też stare elektrownie na węgiel, gaz czy olej, żeby zapewnić wystarczają ilość mocy.

Europejscy regulatorzy zgodzili się, by minimalizować to zjawisko, likwidując wspólny rynek energii Niemiec i Austrii. Jak się to ma do koncepcji unii energetycznej?

Absolutnie nie ma żadnej sprzeczności miedzy tymi rzeczami. Uważam, że trzeba wzmacniać unię energetyczną w Europie, bo Niemcy samodzielnie nie poradzą sobie z transformacją. W południowych landach takich jak Bawaria czy Wirtembergia zostanie zamkniętych 8 tys. MW mocy elektrowni konwencjonalnych. Nowe nie powstaną z uwagi na wspomniane niskie ceny hurtowe energii. Na dodatek do 2022 r. zostaną u nas wyłączone wszystkie elektrownie jądrowe. W samej Bawarii będzie deficyt rzędu 5 tys. MW. Będziemy musieli kupować energię np. od naszych wschodnich sąsiadów w Polsce.

Brzmi to jak herezja. Przecież Niemcy na budowę OZE wydali 120 mld euro...

Jestem zwolennikiem korzystania w sposób jak najbardziej efektywny z tego, co mamy, czyli węgla. Zdaję sobie sprawę, że to niepopularne stwierdzenia, zwłaszcza w kontekście toczącej się teraz debaty przed klimatycznym szczytem w Paryżu. Uważam jednak, że nie jesteśmy w stanie poradzić sobie, wyłączając jednocześnie siłownie węglowe i jądrowe. Przy czym samą decyzję o rezygnacji z atomu w Niemczech uważam za słuszną. Ten proces mógłby jednak przebiegać nieco inaczej. Dlatego jeśli miałbym dawać Polakom jakieś rady co do kierunku transformacji, to oparłbym ją na czterech filarach: zwiększaniu efektywności energetycznej, rozsądnej rozbudowie OZE, wytwarzaniu energii w wysokosprawnej kogeneracji i optymalizacji wykorzystania prądu.

Powinniśmy u nas budować elektrownię jądrową?

Nie. Polska ma duże zasoby biomasy, dobre warunki wiatrowe nad Bałtykiem i wciąż sporo węgla. Co więcej, macie świetnie rozbudowane sieci ciepłownicze. Czyli te elementy systemu, które pozwolą się mu rozwijać, a przy tym zapewnią miejsca pracy. Jestem sobie w stanie wyobrazić sytuację, w której związek rolniczy postawi park wiatrowy czy blok na biomasę, wykorzystując zasoby lokalnych producentów. Ale na pewno nie zbuduje reaktora. Nie macie własnej technologii jądrowej. Musicie dopiero ją kupić i się jej nauczyć. Na to potrzeba i pieniędzy, i czasu. A co więcej, uzależniacie się od dostawcy technologii. Patrząc na przykład m.in. brytyjskiej inwestycji, widać, że to się dziś nie opłaca ani pod względem ekonomicznym, ani politycznym.

CV

Stephan Kohler był dyrektorem generalnym Niemieckiej Agencji Energii (DENA) w latach 2006–2014, gdzie był wcześniej dyrektorem zarządzającym. W początkach kariery był związany z energetyką jądrową. Teraz prowadzi firmę wspomagającą przedsięwzięcia stawiające na efektywność oraz innowacje.

Opinie Ekonomiczne
Krzysztof A. Kowalczyk: Czy leci z nami pilot? Apel do premiera
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof A. Kowalczyk: Pytam kandydatów na prezydenta: które ustawy podpiszecie? Czas na konkrety
Opinie Ekonomiczne
Maciej Miłosz: Z pustego i generał nie naleje
Opinie Ekonomiczne
Polscy emeryci wracają do pracy
Opinie Ekonomiczne
Żeby się chciało pracować, tak jak się nie chce
Materiał Partnera
Polska ma ogromny potencjał jeśli chodzi o samochody elektryczne