Ważne, by nowa władza nie zmarnowała tego kredytu zaufania i pomogła biznesowi. Sprawa jest tylko pozornie prosta, bo nie wymaga kosztownych reform. Chodzi o to, by traktować biznes jak partnera, a nie dojną krowę czy oszusta. Potrzeba zmian w sposobie myślenia urzędników i polityków. Potrzebna jest zmiana filozofii państwa i zdrowe finanse publiczne.
Gdy osiem lat temu Platforma zaczynała swoje rządy, cieszyła się wśród przedsiębiorców 86-proc. poparciem. Po czterech latach spadło ono do niespełna 60 proc. W niedzielę głosowało na nią już tylko 29 proc. biznesmenów – nieznacznie mniej niż na tak prosocjalną partię, jaką jest PiS.
Niestety, to właśnie partia prezesa Kaczyńskiego przygotowała dla drobnych przedsiębiorców hojniejszą ofertę. Zaczynając od niższej stawki podatkowej, poprzez m.in. ulgę inwestycyjną oraz wsparcie tworzenia miejsc pracy, po uproszczoną księgowość. Ale to nie ten program spowodował wzrost popularności PiS wśród biznesu. Zawiedli się na partii określającej się jako liberalna i obywatelska. Wprawdzie przez osiem lat nie prowadziła wobec biznesu wrogich akcji, ale w zamian oferowała rządy rozrastającej się biurokracji i kilometry nowych ustaw zrozumiałych tylko dla prawników.
O stosunku rządu PO do biznesu najlepiej świadczą jego relacje z krynickim Forum, gdzie co roku najliczniej zbierają się ludzie gospodarki. Do Krynicy zaglądali poszczególni ministrowie, ale premier niekoniecznie. A jeśli już przyjeżdżał, to informował o tym w ostatniej chwili.
Przedsiębiorcom szczególnie przeszkadzał brak zrozumiałego prawa podatkowego. Najgorsze było jednak straszenie wprowadzeniem klauzuli obejścia prawa, która dawała fiskusowi prawo zakwestionowania opodatkowania każdej transakcji. Teraz o przychylność przedsiębiorców musi zadbać PiS. Nie tylko po to, by mieć ich poparcie w następnych wyborach. Ważniejsze jest, że bez zdrowej gospodarki rząd PiS nie będzie w stanie wywiązać się ze swoich hojnych obietnic społecznych.