Elżbieta Mączyńska: Ordo znaczy ład

Ordoliberalizm, czyli liberalizm uporządkowany, może być obiecującą koncepcją rozwiązywania złożonych problemów społeczno-gospodarczych – pisze ekonomistka w polemice.

Publikacja: 27.09.2024 04:37

Elżbieta Mączyńska

Elżbieta Mączyńska

Foto: Justyna Cieślikowska

Do napisania tego tekstu zainspirował mnie artykuł profesora Adama Nogi pt. „Jaka jest przyszłość kapitalizmu?" („Rzeczpospolita” z 20 sierpnia 2024 r.), który wpisuje się w coraz intensywniejszy w świecie dyskurs o przyszłości kapitalizmu, w tym ramach dla państwa i wolnego rynku. To dyskurs pełen kontrowersji z bogatą paletą poglądów – od gloryfikujących zalety i witalność kapitalizmu, poprzez bezwzględną jego krytykę, aż po wieszczących nieuchronną jego śmierć, mającą rzekomo nastąpić w najbliższych dekadach.

Czy kapitalizmowi zagraża populizm?

Tekst Adama Nogi to ostrzeżenie przed nasilającym się jego zdaniem populizmem, który „nabiera coraz większej siły w wielu krajach świata i już ogranicza możliwości zmniejszania ubóstwa. Jednocześnie zwiększa natężenie konfliktów zbrojnych, dewastację środowiska naturalnego oraz ryzyka pandemii”. Przypisując niemal całe zło współczesnego świata populizmowi i – jak to określa – swoistej, „emocjonalnej ekonomii populizmu” czy „ekonomii socjalistycznej”. Adam Noga eksponuje walory współczesnego kapitalizmu. Wspiera się argumentacją z książki „Manifest kapitalistyczny. Jak wolny rynek uratuje świat” Johana Norberga, szwedzkiego historyka idei i pracownika waszyngtońskiego naukowego think tanku Cato Institute, którego prace ukierunkowane są na promocję wolnego rynku. Adam Noga, nawiązując do tej książki, wskazuje, iż jej autor „pokazuje, że pomimo wielorakiej i efektownej krytyki kapitalizmu to właśnie ten system w swoim »najwyższym stadium globalizacji« odnosi największe sukcesy gospodarcze i społeczne na świecie”. Prof. Noga ocenia zarazem, że nagłaśnianie felerów kapitalizmu, może „kreować silną ekspansję populizmu”. Tu rodzi się pytanie, czy w dyskusji o przyszłości kapitalizmu można abstrahować od jego wynaturzeń czy jego „felerów”? Byłoby to zamiataniem śmieci pod dywan.

Badania, kompleksowe analizy, debaty i pogłębione refleksje na temat przyszłości kapitalizmu mają znaczenie fundamentalne. Ważne, by teksty na ten temat były upowszechniane. Zarazem istotne jest też, aby prezentowany w nich obraz rzeczywistości nie był wybiórczy. A tak odbieram tekst Adama Nogi. Obraz wolnego rynku i kapitalizmu jest w tym tekście wyraźnie przesłodzony i jednostronny.

Historia i praktyka wykazuje bowiem, że możliwe są bardzo różne proporcje i stany równowagi między sektorem publicznym i prywatnym, a także między konsumpcją zbiorową i indywidualną oraz między inwestowaniem publicznym i prywatnym

Moc i słabości kapitalizmu

Adam Noga stwierdza, że „spór pomiędzy ekonomiami politycznymi socjalizmu, populizmu i kapitalizmu pokazuje, że ta pierwsza odnosi głównie sukcesy w dyskursach teoretycznych. Przyciąga szerokie grono nierzadko wybitnych intelektualistów, ale w coraz mniejszym stopniu praktyków życia gospodarczego”. Jednak zaprzeczeniem takiej oceny jest chociażby książka autorstwa legendarnego amerykańskiego inwestora, praktyka i znawcy rynku kapitałowego, Johna C. Bogle’a, pt. „Dość”. Jej autor nie kwestionuje rozwojowego potencjału kapitalizmu, ale zarazem przedstawia dekalog przestróg przed głębokimi jego wynaturzeniami.

Wskazują na nie też analizy zawarte m.in. w książce „Corporate Bullshit: Exposing the Lies and Half-Truths That Protect Profit, Power, and Wealth in America”, trójki amerykańskich ekspertów Nicka Hanauera, Joan Walsh i Donalda Cohena (co warte podkreślenia, pierwszy jest przedsiębiorcą i praktykiem venture capital). Szczególnie krytyczny obraz wolnego rynku i kapitalizmu przedstawiony jest w książce pod tytułem „Złowić frajera. Ekonomia manipulacji i oszustwa”, autorstwa noblistów George A. Akerlofa i Roberta J. Shillera, deklarujących zarazem swą w wiarę w siłę wolnego rynku. Ich zdaniem „wiele naszych problemów ekonomicznych wynika z samej natury naszego systemu gospodarczego. Jeżeli ludzie biznesu będą zachowywać się całkiem egoistycznie, mając na względzie jedynie własne interesy – tak jak to zakłada teoria ekonomii – to system wolnorynkowy nieuchronnie będzie generował rozliczne próby manipulacji i oszustwa”. Będzie generował zagrożenia egzystencjalne. Wolny rynek jest bowiem wolny do wszystkiego: do oferowania dóbr i antydóbr oraz promowania zachowań społecznie szkodliwych. Znajduje to też odbicie w nie zawsze pochlebnym nazewnictwie wolnorynkowego kapitalizmu, jak np. kapitalizm kasynowy, kapitalizm kolesiów, etatystyczno-państwowy, katastroficzny itp.

W poszukiwania złotego środka

Akcenty w sporach o przyszłość kapitalizmu i kształt optymalnego modelu ustroju społeczno gospodarczego rozkładają się w zależności od tego, jakiej formy kapitalizmu i jakiego kontekstu historycznego dotyczą. Historia i praktyka wykazuje bowiem, że możliwe są bardzo różne proporcje i stany równowagi między sektorem publicznym i prywatnym, a także między konsumpcją zbiorową i indywidualną oraz między inwestowaniem publicznym i prywatnym. Zarazem historia dowodzi, że systemy, w których prawie wszystko jest własnością publiczną, lub prawie wszystko jest prywatne, nie są efektywne.

W ramach poszukiwania złotego środka w relacjach między tymi dwoma formami własności, a tym samym w relacjach państwo–rynek, ukształtowały się zróżnicowane formy kapitalizmu. Jednak żadna z nich nie jest wolna od rozmaitych dysfunkcji, choć przejawiają się one w poszczególnych krajach z różną intensywnością.

Wolny rynek cechuje skłonność do samodestrukcji, czego przejawem są m.in. nasilające się, niszczące fundamentalną dla rynku wolną konkurencję, zjawiska oligopolizacji czy występowania quasi-monopoli

Spękany kapitalistyczny świat

Żyjemy w szczególnie turbulentnych czasach. Społeczno-gospodarcza, geopolityczna, globalna rzeczywistość dostarcza niemal codziennie dowodów nasilającej się entropii, czyli chaosu i bezładu. Poza ekstremalnie negatywnymi, głównie związanymi z ogniskami konfliktów zbrojnych, charakterystyczna jest mnogość rozmaitych, nakładających się na siebie zjawisk kryzysowych. Ich splątanie przywodzi na myśl aleksandryjski węzeł gordyjski. Nie brakuje dowodów, że świat staje się coraz bardziej spękany i chwiejny, co przekłada się na brak poczucia bezpieczeństwa.

Potwierdzają badania naukowe i publikacje. Amerykański politolog Adam Tooze określa obecną sytuację w świecie jako polycrisis, wskazując, że „podczas gdy w latach 80. wciąż można było wierzyć, że »rynek« skutecznie pokieruje gospodarką, zapewni wzrost, rozwiąże sporne kwestie polityczne i wygra zimną wojnę, kto dzisiaj wysuwałby to samo twierdzenie?”.

Wskazuje na to wywiadzie w „Polityce” także Jeffrey Sachs: „Wcześniej nie zdawałem sobie sprawy, jak bardzo zatruta została idea społecznej współzależności i reprezentowania wspólnego interesu przez państwo. Nawet ludzie, którzy są przekonani, że istnieją wspólne interesy, na ogół dali się przekonać, iż powinniśmy polegać nie na nieudolnych czy skorumpowanych rządach, ale na ruchach społecznych, organizacjach pozarządowych albo na spontanicznych obywatelskich sieciach. Znaleźliśmy się między dwiema woluntarystycznymi utopiami. Jedna kanonizuje rynek, a druga społeczeństwo. Większość ludzi dała sobie wmówić, że żadne państwo im nie pomoże, a jeśli obieca im pomóc, to i tak wszystko zmarnuje. Sporo czasu upłynie, nim ludzie dadzą się znów przekonać, że bez silnego państwa nie da się mieć dobrego społeczeństwa ani sprawnej gospodarki”.

Dlatego tak ważne są pogłębione, holistyczne analizy ukierunkowane na poszukiwanie rozwiązań umacniających walory wolnego rynku, ale zarazem przeciwdziałających jego wynaturzeniom. Jest to istotne tym bardziej, że wolny rynek cechuje skłonność do samodestrukcji, czego przejawem są m.in. nasilające się, niszczące fundamentalną dla rynku wolną konkurencję, zjawiska oligopolizacji czy występowania quasi-monopoli. Wolny rynek promuje bowiem najsilniejszych, a ci wskutek tego stają się coraz silniejsi, oligopolizując swoją pozycję rynkową. Tym samym nagłaśnianie rzeczonych w artykule Adama Nogi „felerów” wolnorynkowego kapitalizmu nie może być utożsamiane z populizmem.

Kapitalizm ma różne oblicza. Jest wiele jego odmian, modeli, m.in. model neoliberalny/anglosaski, nordycki/skandynawski, kontynentalny/reński, południowoeuropejski, azjatycki

Kapitalizm, liberalizm – modele i definicyjne problemy

Kryzysowa multiplikacja i towarzyszące jej narastające problemy społeczne wskazują na potrzebę refleksji nad ładem instytucjonalnym, w tym nad optymalnym modelem ustroju społeczno-gospodarczego, nad zaletami i wadami różnych modeli kapitalizmu. To istotne, tym bardziej że kapitalizm ma różne oblicza. Jest wiele jego odmian, modeli, m.in. model neoliberalny/anglosaski, nordycki/skandynawski, kontynentalny/reński, południowoeuropejski, azjatycki.

Na to nakładają się różne formy liberalizmu, nieodłącznego dla wolnego rynku. Nie wdając się w definicyjne niuanse i spory, poprzestanę na przedstawieniu uproszczonego i z pewnością niepozbawionego słabości, podziału liberalizmu na trzy kategorie: liberalizm klasyczny jako fundament klasycznej, leseferystycznej teorii ekonomii Adama Smitha, ordoliberalizm (liberalizm uporządkowany) i neoliberalizm.

Wymienione trzy odmiany liberalizmu nader często są bezzasadnie traktowane jako synonimy i wrzucane do jednego worka pod nazwą „liberalizm”. Nie służy to dobrze szlachetnej idei liberalizmu, m.in. dlatego, że nasilona w wyniku kryzysu finansowego z 2008 r. krytyka wynaturzeń neoliberalizmu i – jak to określa Grzegorz W. Kołodko – „niechlubnej jego spuścizny”, rykoszetem dotyka liberalizmu jako takiego, co jest błędne. Po drugie, w związku z wynaturzeniami neoliberalizmu rośnie zainteresowanie ordoliberalizmem.

Ordoliberalizm i społeczna gospodarka rynkowa to koncepcje społeczno-gospodarczego ładu

Ordoliberalne nadzieje. Ochrona przed burzą

Obecna wysoce turbuletna społeczno-gospodarcza rzeczywistość sprawia, że pojawia się coraz więcej przesłanek, że ordoliberalizm (czyli liberalizm uporządkowany), ukierunkowany na humanizm gospodarczy, łączący wolność z odpowiedzialnością jednostek za ich własną egzystencję, może stanowić obiecującą koncepcją w rozwiązywaniu złożonych problemów społeczno-gospodarczych. Może służyć konstruowaniu narzędzi pomocnych w przeciwdziałaniu przejawom społeczno-gospodarczego nieładu, dysfunkcjom, skutkującym chaosem i kryzysogennością gospodarki. Może mieć zatem antyentropijną moc.

Na antyetropijną moc ordoliberalizmu wskazują m.in. analizy przedstawione w artykule z 2023 r. pt. „Shelter from the Storm. The Ordoliberal World of Welfare Capitalism” („Schronienie przed burzą. Ordoliberalny świat kapitalizmu opiekuńczego”), autorstwa duńskiego politologa Petera Nedergaarda. W podsumowaniu artykułu wskazuje on wręcz na ordoliberalny model polityki społecznej jako model, z którego być może europejskie państwa opiekuńcze powinny czerpać inspirację dla reform swoich systemów społeczno-gospodarczych. Byłoby to zasadne, tym bardziej że modelem ustrojowym z definicji ukierunkowanym na ład społeczno-gospodarczy, jest – mający w krajach UE traktatowo-konstytucyjną rangę (w Polsce wynika to z art. 20 konstytucji) – ordoliberalny model społecznej gospodarki rynkowej. Model ten stanowi swego rodzaju opozycję do koncepcji neoliberalnych, w których kwestie ładu pozostawiane są automatyzmowi mechanizmów wolnego rynku.

Ordoliberalizm i społeczna gospodarka rynkowa to koncepcje społeczno-gospodarczego ładu. Ordo bwiem znaczy ład. Stąd też niejako naturalnym impulsem do zainteresowania się tego typu koncepcjami jest właśnie nasilanie się przejawów nieładu.

Zarazem Nedergaard zauważa, że – charakterystyczny od lat 70. i 80. – triumf neoliberalizmu sprawiał, że ordoliberalizm „przyciągał ograniczone zainteresowanie badaczy”. Działo się tak, mimo że w poprzedzającym te lata okresie, nazywanym złotą erą kapitalizmu, ordoliberalizm był implementowany z powodzeniem, przede wszystkim w RFN, tworząc podłoże do odnotowywanych przez ten kraj sukcesów, postrzeganych w kategoriach cudu gospodarczego.

Obecna turbulentna społeczno-gospodarcza rzeczywistość tworzy przestrzeń dla badań nad ordoliberalizmem i ordoliberalną koncepcją społecznej gospodarki rynkowej, przede wszystkim w kontekście przyszłości kapitalizmu. Wskazuje na to wielu badaczy. M.in. Grzegorz W. Kołodko rekomenduje to na łamach „Rzeczpospolitej” w wywiadzie pod znamiennym tytułem „Zawsze wierzyłem w społeczną gospodarkę rynkową” („Rzeczpospolita” z 29 stycznia 2024 r.). Czytelników, którzy takiej wiary nie podzielają zachęcam do lektury serii wydawniczej PTE na ten temat. 

O autorce

Prof. Elżbieta Mączyńska

Honorowa prezes PTE, wykładowczyni SGH

Do napisania tego tekstu zainspirował mnie artykuł profesora Adama Nogi pt. „Jaka jest przyszłość kapitalizmu?" („Rzeczpospolita” z 20 sierpnia 2024 r.), który wpisuje się w coraz intensywniejszy w świecie dyskurs o przyszłości kapitalizmu, w tym ramach dla państwa i wolnego rynku. To dyskurs pełen kontrowersji z bogatą paletą poglądów – od gloryfikujących zalety i witalność kapitalizmu, poprzez bezwzględną jego krytykę, aż po wieszczących nieuchronną jego śmierć, mającą rzekomo nastąpić w najbliższych dekadach.

Pozostało 96% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Gospodarka wciąż w strefie cienia
Opinie Ekonomiczne
Piotr Skwirowski: Nie czarne, ale już ciemne chmury nad kredytobiorcami
Ekonomia
Marek Ratajczak: Czy trzeba umoralnić człowieka ekonomicznego
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof Adam Kowalczyk: Klęska władz monetarnych
Opinie Ekonomiczne
Andrzej Sławiński: Przepis na stagnację