Po drugiej wojnie światowej swoista emocjonalna ekonomia populizmu zaczęła odnosić sukcesy głównie w krajach Ameryki Południowej, na czele z Argentyną, gdzie jeszcze 100 lat temu poziom życia mieszkańców niewiele różnił się od poziomu w USA. Dziś fala populizmu rozlewa się już na wiele krajów, w tym na te, które były ostoją demokracji liberalnej i wolnorynkowego kapitalizmu, jak USA, Włochy, Francja, Wielka Brytania, Niemcy.
W Polsce jesteśmy świadkami dramatycznej walki o niedopuszczenie do powrotu do władzy partii populistycznych – często godząc się na kontynuowanie ich „rozwiązań” niszczących państwo i przyszłość społeczeństwa przez wzrost zadłużenia oraz kompletny paraliż systemu legislacyjnego i prawnego. W takiej sytuacji musi narastać ferment intelektualny zarówno po stronie ekonomii socjalizującej, jak i liberalnej. Obie szukają sposobów na obronę świata przed populizmem, ale jednocześnie toczą ostry spór między sobą. Na łamach „Rzeczpospolitej” pisałem już o nowym obliczu ekonomii politycznej socjalizmu i jej tzw. manifeście berlińskim („Nowe oblicze ekonomii politycznej socjalizmu”, 11.07.2024). Ekonomia liberalna również odnawia swój manifest, bardziej dopracowując go intelektualnie.
Manifest kapitalistyczny
Nakładem Wydawnictwa Wielka Litera ukazała się w Polsce książka „Manifest kapitalistyczny” Johana Norberga z dobitnym podtytułem: „Jak wolny rynek uratuje świat”. To niezwykłe dzieło. Czyta się je jak beletrystykę, a dzięki argumentom, faktom i porównawczym analizom statystycznym może konkurować z najbardziej wyrafinowanymi metodologicznie pracami naukowymi z ekonomii. Johan Norberg pokazuje, że pomimo wielorakiej i efektownej krytyki kapitalizmu to właśnie ten system w swoim „najwyższym stadium globalizacji” odnosi największe sukcesy gospodarcze i społeczne na świecie, uzasadniane już wcale nie paradoksalnie przez Marksa i Engelsa, pomimo że ich następcy próbują permanentnie twierdzić co innego.
Dzięki kapitalizmowi i globalizacji w latach 90. XX wieku skrajne ubóstwo zmniejszyło się z 38 do 29 proc. światowej populacji, a pomiędzy latami 2000 i 2022 zmniejszyło się jeszcze bardziej, ponieważ spadło z tych 29 proc. do 8,4 proc. Kiedy na początku lat 80. XX wieku następował renesans liberalnej gospodarki kapitalistycznej, kojarzony w sposób przesadnie uproszczony z nazwiskami Margaret Thatcher i Ronalda Reagana, poziom ubóstwa wynosił ponad 40 proc. Oczywiście ubóstwa wciąż jest na świecie bardzo dużo. Wychodzenie codziennie ze skrajnego ubóstwa 138 tys. osób w neoliberalnym globalnym kapitalizmie nie oznacza zadowalającego dobrobytu dla wszystkich, co daje duże pole działania demiurgom populizmu i napędza programy badawcze ekonomii politycznej socjalizmu.
Ekonomia socjalistyczna, nie podważając powyższych twardych danych statystycznych, wskazuje jednakże na inne „felery” kapitalizmu, które mogą kreować silną ekspansję populizmu. Nagłaśnia więc nierówności dochodowe, koncentrację władzy quasi-monopoli, erozję relacji społecznych, problem samotności człowieka, szeroki zakres chorób psychicznych, nieatrakcyjność pracy dla ludzi przy nawet niskim bezrobociu (bullshit jobs), degradację środowiska naturalnego, ograniczoną podaż dóbr wspólnych i publicznych itp.