Po środowej, zaskakującej decyzji Rady Polityki Pieniężnej, aby obniżyć stopę referencyjną NBP o 0,75 pkt proc., do 6 proc., pojawiło się wiele krytycznych głosów, że opóźni to powrót inflacji do celu NBP (2,5 proc. z tolerancją odchyleń 1 pkt proc.). Owszem, opóźni, ale ta konsekwencja poluzowania polityki pieniężnej nie będzie tak silna, jak sugerowałyby histeryczne nieraz komentarze.
O ile wzrośnie inflacja po obniżce stóp?
Wyniki świeżych badań NBP dotyczących mechanizmów transmisji polityki pieniężnej – tzn. jej wpływu na wzrost gospodarczy, inflację, kurs waluty itp. – sugerują, że jednorazowe cięcie stóp o 0,75 pkt proc. spowoduje wzrost inflacji po około sześciu kwartałach o mniej więcej 0,2 pkt proc. (w porównaniu do scenariusza bez obniżek stóp). Ostatnie, lipcowe prognozy analityków z NBP wskazywały, że za półtora roku przy niezmienionych stopach inflacja będzie w okolicy 4 proc. Różnicy między takim wynikiem a 4,2 proc. nikt nie zauważy.
Czytaj więcej
Wobec malejącej „na łeb, na szyję” inflacji, stopa referencyjna NBP na poziomie 6,75 proc. stała się zbyt restrykcyjna – przekonywał w czwartek prezes banku centralnego Adam Glapiński.
Zresztą, wielu ekonomistów uważa, że kolejnych obniżek stóp w najbliższym czasie nie będzie. Na to ma wskazywać pojawiające się w komunikacie RPP zdanie, że poziom stóp został „dostosowany” do nowych realiów makroekonomicznych. Zostawmy na chwilę to, że przykładanie wagi do komunikatu nie ma dziś większego sensu. Przyjmując, że faktycznie obniżka była jednorazowa, albo że po niej nastąpi jeszcze jedna, ale niewielka, to na koniec roku stopy procentowe będą mniej więcej tam, gdzie byłyby według dotychczasowych oczekiwań. W tym świetle wpływ zaskakującej decyzji RPP na ścieżkę inflacji będzie znikomy.
Nieprzewidywalność RPP
Szkodliwość środowej decyzji RPP polega na tym, że była całkowicie nieprzewidziana. Większość ekonomistów spodziewała się obniżki stóp, ale o 0,25 pkt proc. Można obśmiewać zdolności prognostyczne ekonomistów, co zresztą robi niekiedy sam prezes NBP Adam Glapiński, ale przecież ich prognozy – podobnie jak oczekiwania inwestorów – nie są wyssane z palca. Bazują na sygnałach płynących z NBP i na tym, jak uczestnicy rynku rozumieją tzw. funkcję reakcji banku centralnego (sposób reagowania na rozmaite okoliczności). W lipcu, po poprzednim posiedzeniu RPP, prezes NBP jednoznacznie sygnalizował, że z obniżką stóp po wakacjach należy się liczyć, ale podkreślał, że sternicy polityki pieniężnej – jak zawsze – będą postępowali ostrożnie. O ich środowej decyzji można zaś powiedzieć wszystko, tylko nie to, że była przejawem ostrożności.