Walkę ze smogiem trudno wrzucić na Twittera, zrobić stories na Instagramie lub filmik na TikToka. A nawet jak się komuś już uda, to momentalnie w komentarzach rozpęta się piekło. Że bzdury, że tego smogu nie widać, a przede wszystkim, że ważniejsza wojna w Ukrainie. Tyle że dzielni ukraińscy żołnierze któregoś dnia – wierzę, że szybciej niż później – pokonają rosyjskiego najeźdźcę, a powietrze, którym oddychamy, samo się nie oczyści. Kryzys energetyczny, z którym zmaga się cała Europa, nie może być wytłumaczeniem dla przejścia na stronę wroga w walce o czyste powietrze. A na wykonanie takiego ruchu – taktycznego z punktu widzenia wyborów w 2023 r. – wskazują zarówno słowa, jak i decyzje PiS.

Można przypomnieć choćby Jarosława Kaczyńskiego mówiącego, że „trzeba w tej chwili palić wszystkim, oczywiście poza oponami”, „bo po prostu Polska musi być ogrzana” (mieszkaniec Wejherowa się posłuchał i został przyłapany na paleniu wiórowymi płytami meblowymi). Albo Solidarną Polskę, która skutecznie blokuje ustawę mającą uwolnić powstawanie nowych elektrowni wiatrowych z siłą odwrotnie proporcjonalną do poparcia w sondażach. Ale też Jana Dudę, przewodniczącego sejmiku małopolskiego i ojca prezydenta, który twierdzi, że smog nie może wpływać na długość życia, bo on już tyle lat żyje w Krakowie i nic mu nie jest. Czy także inne słowa Jarosława Kaczyńskiego, który pytany o to, czy węgiel brunatny jest szkodliwy, odpowiada, że wie o kopalni w Bełchatowie i wie także, że „to się pali, że to dymi i jakoś ludzie tam żyją”.

Jeszcze żyją. Każdego roku w Polsce wskutek wdychania zanieczyszczonego powietrza według naukowców może „znikać” miasto wielkości Koszalina. Nawet 100 tys. ludzi. I będą dalej odchodzić, po cichu, w tysiącach, jeśli nie wygramy tego konfliktu.

Czytaj więcej

Bruksela walczy z mikrozanieczyszczeniami. Bedą pieniądze na inwestycje