Ale bynajmniej nie wesołym miasteczkiem. Pominę karuzelę stanowisk puszczaną w ruch po każdej politycznej wywrotce, bo stabilność kadrowa w gospodarce to temat na oddzielną analizę.
Równie popularnymi, co niebezpiecznymi karuzelami, kręcącymi się jak Polska długa i szeroka, są karuzele VAT-owskie. Dzisiaj „Rzeczpospolita" opisuje kolejną, gdzie do wyłudzania zwrotu podatku przy fikcyjnym eksporcie służą procesory komputerowe i twarde dyski.
Fiskus powinien czym prędzej się schylić po uciekające tą drogą kilkaset milionów złotych rocznie i wprowadzając odwrócony VAT, zatkać kolejną dziurę podatkową. Na razie tego nie czyni, a przecież szybka reakcja na patologie to jedna z miar sprawności państwa.
Dobre wzorce już są. Wprowadzony w 2013 r. odwrócony VAT pomógł unormować sytuację w branży stalowej. W 2015 r. objął laptopy i telefony, bo jako kolejne stały się obiektem fikcyjnego obrotu. Potem przestępcy przerzucili się na inne produkty. To walka bez końca, podobna do uszczelniania durszlaka – w jednym miejscu zatkasz, cieknie w innym.
Kres tej zabawie w policjantów i złodziei VAT-u położyć może unijna reforma kasująca zerową stawkę tego podatku przy eksporcie. Tyle że dopiero powstał jej zarys, a cały plan Bruksela przedstawi w przyszłym roku. Potem będą negocjacje, przyjmowanie nowych regulacji przez poszczególne państwa.