Karuzela kadrowa w spółkach Skarbu Państwa przyspieszyła w niebezpiecznym momencie. Właśnie wkraczamy w okres mocnego spowolnienia gospodarczego. Popyt i inwestycje hamują, a przedsiębiorstwa borykają się z bezprecedensowym wzrostem kosztów. Zapewnienia NBP, że sytuacja jest pod kontrolą, trudno brać już na poważnie. Dość wspomnieć, że inflacja od 16 miesięcy utrzymuje się mocno powyżej górnej granicy odchyleń od celu inflacyjnego.
W tak trudnej sytuacji ekonomicznej roszady na najwyższych stanowiskach nie są dobrym pomysłem. Nawet najlepszy fachowiec musi mieć czas na poznanie firmy, którą ma zarządzać. Jej specyfikę, mocne i słabe strony, otoczenie rynkowe, szanse i zagrożenia.
Co więcej, ostatnie roszady kadrowe dotyczą przedsiębiorstw strategicznych z punktu widzenia infrastruktury państwa (m.in. energia, banki, surowce), szczególnie w kontekście trwającej wojny.
Zmiany w zarządach stabilizacji nie sprzyjają. Zawirowań nie lubi też kapitał na rynkach finansowych (z wyjątkiem tego stricte spekulacyjnego). Dobrze obrazuje to aktualne, mocno sceptyczne podejście inwestorów do spółek z udziałem Skarbu Państwa. A takie odpowiadają za prawie 60 proc. wartości WIG20, czyli indeksu determinującego zachowanie całej warszawskiej giełdy. Zapowiedzi dotyczące wprowadzenia dodatkowych podatków i innych obciążeń ciążą notowaniom firm państwowych. Czynnikiem ryzyka są też realizowane przez nie inwestycje o charakterze politycznym. W spółkach prywatnych, przy rozproszonym akcjonariacie, zarządy są nadzorowane przez rady nadzorcze i rozliczane przez walne zgromadzenie. W państwowych o rozliczanie jest trudniej, bo Skarb Państwa nie waha się używać dominującej pozycji, a zapisy ładu korporacyjnego często zostają tylko na papierze.
Czytaj więcej
Światowe badania dowodzą, że wśród prezesów firm osiągających najlepsze wyniki przeważają menedżerowie z dłuższym stażem. Na taki staż rzadko mogą liczyć szefowie spółek Skarbu Państwa.