Brak pracowników i presja na wynagrodzenia – te słowa od lat jak mantra padają z ust menedżerów, pytanych o największe wyzwania dla branży IT. Wyzwania narastają, bo pandemia przyspieszyła cyfryzację. Wprawdzie w Polsce przybywa kierunków studiów o profilach informatycznych, rośnie też rynek kursów dla programistów – ale to wszystko za mało.
Dlatego polskie firmy IT coraz częściej szukają pracowników za granicą. W tej branży nie jest to problematyczne, ponieważ gros usług można świadczyć zdalnie. Obecne zawirowania geopolityczne i bezprecedensowy kryzys uchodźczy mają istotne przełożenie na rynek pracy. W marcu i kwietniu o prawie jedną trzecią wzrosła liczba aplikacji specjalistów IT pochodzących z Europy Wschodniej – szacuje firma 7N. Wzmożoną aktywność programistów potwierdzają też dane, do których dotarła nasza redakcja.
Od września zeszłego roku w ramach krajowego programu Poland.Business Harbour nad Wisłę ściągnięto ponad 30 tys. fachowców, z czego zdecydowana większość trafiła do nas już po wybuchu wojny. To głównie eksperci z Białorusi, ale też z Rosji i Ukrainy. Rosyjscy programiści masowo uciekają z kraju, co nie zawsze jest proste. Rząd próbuje ich zatrzymać na dwa sposoby: oferując korzyści i grożąc. Natomiast odsetek ukraińskich ekspertów od IT w całej tej grupie nie jest wysoki, co wynika z faktu, że w strukturze uchodźców dominują kobiety i dzieci. Mężczyźni zostali w kraju i walczą na wojnie.
Czytaj więcej
Od początku roku wizę mogło otrzymać 21,5 tys. specjalistów IT m.in. z Białorusi i Ukrainy – ustaliła „Rzeczpospolita”. To ważny impuls dla rodzimej branży zmagającej się z deficytem fachowców.
Napływ ekspertów ze Wschodu jest szansą na wzrost polskich firm IT. Bliskość kulturowa ułatwia programistom integrację z polskimi pracownikami. Procentuje też ich doświadczenie w pracy z zagranicznymi korporacjami. Dobrze obrazują to dane dotyczące Ukrainy: tam w sektorze IT zatrudnionych jest prawie 300 tys. osób. Aż 70 proc. pracuje jako freelancerzy dla zachodnich firm.