Na początku szczęście mu sprzyjało. W czasie pierwszej kadencji inflacja spadała, a gospodarka rozwijała się pomyślnie. Notowaniom prezesa Glapińskiego w PiS nie zaszkodziły choćby bijące w wiarygodność NBP interwencje na rynku walutowym w celu poprawienia zysku tej instytucji. Bo też dla PiS opinie zagranicznych analityków i inwestorów nigdy nie były specjalnie ważne, instytucja ta postrzegana jest tylko jako potencjalna skarbonka i wydatne wsparcie polityki gospodarczej państwa, któremu też rzekomo ma lepiej służyć słaby, a nie mocny złoty. A tę politykę Glapiński realizował wzorcowo.
Wydawało się więc, że drugą kadencję ma w kieszeni. Ale w ubiegłym roku szczęście go opuściło. Mimo zaklęć, że wszystko pod kontrolą, a inflacja jest czynnikiem zewnętrznym i przejściowym, jak na złość tylko rosła i rosła, a prezes NBP nie reagował na czas, dalej wierząc w swoje szczęście. W efekcie stał się wręcz twarzą wzrostu cen, co doprowadziło do sytuacji, że zaczął być postrzegany w partii jako obciążenie i jego ponowny wybór miał wcale nie być taki pewny. Dysponował jednak sporym atutem, jakim jest poparcie starego druha z czasów PC, Jarosława Kaczyńskiego. I drugą kadencję uzyskał.
Czy to dobrze? Z jednej strony w trudnych czasach wojny w sąsiedztwie i wysokiej inflacji stabilność kadr i działania wydaje się nie do przecenienia. Niby nie zmienia się sternika w trakcie sztormu. Z drugiej strony jednak okoliczności wymagają na tak ważnym stanowisku, sternika polityki pieniężnej, osoby wręcz wybitnej, wysoko cenionej na świecie, która poradziłaby sobie z przeciwnościami i była odporna na polityczne naciski w kraju. Taką osobą prezes Glapiński, niestety, nie jest.
Swoje zażyłe związki z polityką, a konkretnie z PiS, pokazał, udając się na środowe posiedzenie klubu PiS. Wyglądało to jakby zabiegał wśród kolegów o wsparcie, choć zgodnie z prawem powinien być absolutnie apolityczny i niezależny, wolny od wszelkich podejrzeń, jak żona Cezara. Ostatecznie poparcie w PiS uzyskał, a Sejm go zatwierdził. Pytanie, na ile ten dług wdzięczności będzie mu ciążył przez kolejne sześć lat.
Czytaj więcej
Mimo stanowczych protestów posłów opozycji Sejm głosami PiS i jego koalicjantów zdecydował, że obecny szef banku centralnego będzie nim kierował przez kolejne 6 lat.