W Polsce dyskusja o przyjęciu euro trwa już co najmniej 15 lat. Ostatnio przygasła, gdyż niemal ze świecą szukać jego zwolenników wśród przedstawicieli rządzącej koalicji czy państwowych instytucji finansowych. Za to krytyków czy przeciwników europejskiej waluty jeszcze do niedawna było bez liku. Ale wojna w całej okazałości pokazała krótkowzroczność zwolenników „narodowej” waluty. O ile łatwiej by dziś było Polakom i polskim firmom bez kolejnego ryzyka, jakie niesie ze sobą narastająca od lat geopolityczna niepewność czy dziś straszna agresja Rosji?
Właściciele kredytów walutowych łapią się za głowę, widząc kurs franka i rosnącą ratę (w dwa tygodnie o jedną piątą). Zadłużeni w złotych nie mają się dużo lepiej – ich raty rosną już od miesięcy w tempie niewidzianym od dekad. A to nie koniec niepewności. Wojna trwa i niezmiernie trudno dzisiaj wyrokować, kiedy i jak się skończy. Jak bankructwo Rosji wpłynie na nasz rynek finansowy? Jak wzrośnie inflacja windowana cenami energii i surowców? I jak mocno będzie musiał jeszcze interweniować NBP, próbując okiełznać inflację, wpędzając zadłużonych w złotych w jeszcze większe tarapaty?
Najwyższy czas, abyśmy przejrzeli na oczy. Nie jesteśmy gospodarczą potęgą jak USA, do której w czasach niepokoju płyną pieniądze, aby znaleźć bezpieczną przystań. Wręcz odwrotnie, o czym dotkliwie się przekonujemy, widząc coraz droższe waluty czy szybko taniejące obligacje skarbowe. Możemy i powinniśmy jako państwo jak najszybciej zmienić retorykę – i pomimo wysokiej inflacji i „schowanego” deficytu czy zadłużenia (to ważne kryteria wejścia do strefy euro) choćby dzisiaj rozważyć mocniejszą integrację z Zachodem.
Nasuwa się też pytanie, gdzie byśmy byli i co czuli, gdyby nie obecność w Unii Europejskiej czy w NATO. Aż strach pomyśleć. Takie samo poczucie bezpieczeństwa Polacy i polskie firmy mieliby dzisiaj w aspekcie finansowym, gdybyśmy już kilka lat temu odważyli się przyjąć wspólną europejską walutę. A tak drżymy dodatkowo o naszego złotego.
Czytaj więcej
W odpowiedzi na załamanie się wartości złotego bank centralny podniósł stopy procentowe do 3,5 proc. – Lepiej by nam było w strefie euro – odpowiada część ekonomistów.