Jerzy Pruski: Budowa księżycowej ekonomii

Pomysł „tymczasowego zamrożenia stawki WIBOR", i to na dodatek tylko dla wybranej grupy kredytobiorców, jest wysoce szkodliwy. Wprowadza iluzję, że inflację można obniżyć, nie obniżając popytu w gospodarce.

Publikacja: 15.02.2022 21:00

Jerzy Pruski: Budowa księżycowej ekonomii

Foto: Adobe Stock

Prowadzona w Polsce w dobie walki z pandemią polityka makroekonomiczna oparta była na niespotykanej wcześniej ekspansji fiskalnej połączonej z równie ekspansywną polityką pieniężną. Ta pierwsza wprowadzała w życie kolejne „tarcze kryzysowe", nie przerywając uruchomionych programów socjalnych, podczas gdy wydatki z tego tytułu liczone są w setkach miliardów złotych. Ta druga w pełni wspierała ekspansję fiskalną przez politykę zerowych stóp procentowych oraz skup skarbowych papierów wartościowych. W ten sposób ekspansja fiskalna została sfinansowana poprzez dodruk pieniądza.

Niezależnie od oceny konieczności prowadzenia tak ekspansywnej polityki fiskalnej i pieniężnej, od samego jej początku nie powinno ulegać żadnej wątpliwości, że może mieć ona niebezpieczne konsekwencje. Nigdy bowiem na taką skalę nie była w Polsce wcześniej stosowana polityka zerowych nominalnych stóp procentowych wzmocniona ekspansją podaży pieniądza w połączeniu z tak dużą ekspansją fiskalną. Efekty takiej polityki są oczywiste: skokowy wzrost relacji długu do PKB i od lat niespotykana wysoka inflacja. Ktoś kiedyś będzie musiał spłacić ten dług i trzeba będzie obniżyć inflację.

Transfer bogactwa

Wysoka inflacja jest czynnikiem ograniczającym wzrost gospodarczy. Im ten wpływ większy, w tym większym stopniu jej koszty ponosi każdy obywatel. Ale inflacja w Polsce, połączona ze znaczną ujemną realną stopą procentową, ma też dewastujące skutki redystrybucyjne: gigantyczny transfer bogactwa od oszczędzających do kredytobiorców. Przy ujemnych realnych stopach procentowych (w Polsce minus 7–8 proc.) szybko spada realna wartość pozostałego do spłaty długu. Dokonuje się to kosztem oszczędzających, których oszczędności szybko tracą wartość. Po kilku latach wysokiej inflacji wartość odkładanych niekiedy przez całe życie oszczędności może znacząco się obniżyć, np. o połowę lub nawet więcej. Odkładamy coraz więcej i z miesiąca na miesiąc pozostaje nam coraz mniej.

Drugim znaczącym beneficjentem inflacji jest oczywiście budżet państwa, który nakłada na każdego mieszkańca uciążliwy, chociaż niewprowadzony ustawowo podatek inflacyjny. I na koniec, inflacja zawsze zubaża najbardziej tych najbiedniejszych.

O tych elementarnych prawdach należy pamiętać, wysuwając propozycje związane z przeciwdziałaniem skutkom ograniczenia inflacji. Należy o nich pamiętać szczególnie wtedy, kiedy propozycje ograniczenia skutków inflacji nigdy nie były wcześniej stosowane. Warto przed ich wysunięciem zastanowić się dlaczego.

Do takich, mówiąc eufemistycznie, „niekonwencjonalnych" propozycji należy pomysł „tymczasowego zamrożenia stawki WIBOR" i to na dodatek tylko dla wybranej grupy kredytobiorców. Propozycja ta jest wysoce szkodliwa pod wieloma względami.

Po pierwsze wprowadza iluzję, że inflację można obniżyć, nie obniżając popytu w gospodarce. Niewątpliwie niewielka przecież podwyżka nominalnej stopy procentowej miała na celu właśnie ograniczenie popytu. Niestety, styczniowy wzrost inflacji przewyższy ostatni wzrost nominalnych stóp procentowych. Ekspansywność polityki się zwiększa, a nie spada. Należy dobitnie powtórzyć, że nie ma innego sposobu trwałego ograniczenia inflacji poza ograniczeniem popytu. Można tego dokonać tylko za pośrednictwem polityki pieniężnej, chociaż bez wsparcia w postaci restrykcyjnej polityki fiskalnej zadanie to może być w polskich warunkach wyjątkowo trudne i długotrwałe.

Osłabiona skuteczność

„Niekonwencjonalne" tymczasowe zamrożenie WIBOR zmniejszałoby skuteczność polityki pieniężnej, bo w efekcie z oddziaływania polityki pieniężnej wyłączyłoby dużą grupę kredytobiorców. Tak działa mechanizm transmisji polityki pieniężnej poprzez kanał stopy procentowej.

Hipotetycznie ujmując, gdyby wprowadzić w życie tymczasowe zamrożenie stawki WIBOR, to dla zachowania tej samej skuteczności polityki pieniężnej wzrost stóp procentowych powinien być odpowiednio wyższy, tak by zrekompensować ubytek spadku popytu, który nie miałby miejsca w przypadku kredytobiorców, którzy już zaciągnęli kredyty mieszkaniowe. Pomysły w rodzaju „zamrożenia stawki WIBOR" są szkodliwe, utrudniają bowiem walkę z inflacją i w niczym nieuzasadniony sposób przerzucają jej koszty na inne grupy społeczne. Ograniczenie skuteczności polityki pieniężnej przekłada się z kolei na niższy wzrost gospodarczy i większe zubożenie społeczeństwa.

Po drugie, efekt redystrybucyjny tego „niekonwencjonalnego" pomysłu jest wyjątkowo szkodliwy i niesprawiedliwy. Utrzymywanie od dłuższego czasu tak głęboko ujemnych realnych stóp procentowych jest niczym nie uzasadnionym uprzywilejowaniem kredytobiorców. Dokonuje się w takich warunkach transfer bogactwa od tych, którzy oszczędzają, w tym również najuboższych, na rzecz kredytobiorców. Dla zobrazowania, przy 10-proc. inflacji i zerowych nominalnych stopach procentowych roczna strata oszczędzających znacząco przekroczyłaby w skali gospodarki astronomiczną kwotę 100 mld zł.

W odniesieniu natomiast do kredytobiorców inflacja powoduje spadek wartości pozostałego do spłaty kredytu, przy jednoczesnym wzroście ich dochodów i najczęściej jeszcze szybszym wzroście wartości sfinansowanych z kredytu mieszkań. W warunkach wysokiej inflacji ma bowiem miejsce ucieczka od pieniądza w kierunku innych aktywów, które zabezpieczają przed skutkami inflacji i należą do nich właśnie nieruchomości.

Największym beneficjentem – powtórzmy – są kredytobiorcy i państwo. Hasło „kredytobiorcy też zasługują na ochronę" jest fałszywym okazywaniem wrażliwości społecznej, bo inflacja jest dla kredytobiorców największą nie tylko ochroną, ale i nieuzasadnioną korzyścią.

Majsterkowanie szkodzi

Po trzecie, pomysły w stylu „zamrożenia WIBOR-u" są przykładem szkodliwego majsterkowania w instrumentach polityki pieniężnej i makroekonomicznej. Jest to szczególnie niebezpieczne w okresie trudnych wyzwań, przed jakimi stoi polska gospodarka. Tworzą one iluzję, że można za pomocą „cudownego wynalazku" zrealizować wiele różnych, często wykluczających się celów. Iluzję, że można niemal bezkosztowo ograniczyć wysoką inflację.

Przeczy temu nie tylko doświadczenie polskie, ale i wszystkich krajów, które przechodziły dezinflację. Niestety, polityka antyinflacyjna cechuje się szeroko opisaną w literaturze czasową asymetrią kosztów i korzyści. Najpierw pojawiają się koszty polityki antyinflacyjnej, a dopiero z opóźnieniem długookresowe korzyści. Wszelkie działania w stylu „zamrożenie WIBOR" czy różne „tarcze antyinflacyjne" tego nie tylko nie zmienią, ale de facto pobudzają popyt i mają działanie proinflacyjne.

Po czwarte, wysoka inflacja i pojawiające się już na samym początku przeszkody w jej ograniczaniu z całą mocą pokazują, jak trudno zwalczyć inflację. Pokazują też, z jaką ostrożnością należy prowadzić politykę makroekonomiczną, tak by jej efektem ubocznym nie był powrót do wysokiej inflacji. Polska po okresie trudnej dezinflacji od początku tego wieku czerpała korzyści z niskiej inflacji. Ten dobry dla gospodarki okres niskiej inflacji i wysokiego wzrostu gospodarczego niestety się skończył. Po 20 latach powróciliśmy do punktu wyjścia i koszty dezinflacji znów trzeba będzie ponieść. Czas pokaże, jak z tym wyzwaniem poradzą sobie decydenci, przede wszystkim w banku centralnym i Ministerstwie Finansów.

Po piąte, argumentacja wspierająca „zamrożenie WIBOR" odwołuje się do różnych analogii dotyczących walutowych kredytów mieszkaniowych. Większość z nich zdaniem piszącego jest fałszywa, lecz nie miejsce ten wątek rozwijać. Na jedną kwestię należy jednak z całą mocą zwrócić uwagę. Wyszukiwanie często wydumanych argumentów na rzecz tzw. kredytobiorców frankowych i różne pomysły, jak im zrekompensować deprecjację złotego, ma dalej idące skutki. Eskalacja postaw roszczeniowych była kwestią czasu. Teraz przeniosła się na kredytobiorców w walucie krajowej, którzy właśnie doświadczają wzrostu nominalnych stóp procentowych, na co zresztą od kilku lat zwracano uwagę. Stąd przecież pojawił się pomysł „zamrożenia stawki WIBOR", a argumentacja, która temu towarzyszy, jest miejscami wręcz absurdalna.

W istocie zamieszanie wokół kredytów frankowych, a teraz złotowych jest zaproszeniem innych grup społecznych do występowania z kolejnymi roszczeniami.

Wszystko już było

Po szóste, usprawiedliwianie skutków „zamrożenia WIBOR" kosztami, które „sprawiedliwie" spadną na sektor bankowy, w całej rozciągłości przypomina kampanię z innej epoki walki z prywaciarzami, spekulantami i spryciarzami. Tak właśnie niszczy się fundamenty gospodarki. O znaczeniu sektora finansowego w efektywnej alokacji ograniczonych zasobów chyba nie powinno się nikogo przekonywać. Chyba...

I na koniec, pomysł „zamrożenia WIBOR" to nic innego jak administracyjne ustalanie parametrów rynkowych, a mówiąc wprost, administracyjne ustalanie cen. Czy tak chce się przekonać szeroką publiczność, że najlepszą metodą walki z inflacją jest administracyjne zamrożenie cen? To jest przecież sposób na „walkę z inflacją" rodem z gospodarki centralnie planowanej.

Autor jest członkiem Towarzystwa Ekonomistów Polskich. Był członkiem RPP w latach 1998–2004 i wiceprezesem NBP w latach 2004–2008

Prowadzona w Polsce w dobie walki z pandemią polityka makroekonomiczna oparta była na niespotykanej wcześniej ekspansji fiskalnej połączonej z równie ekspansywną polityką pieniężną. Ta pierwsza wprowadzała w życie kolejne „tarcze kryzysowe", nie przerywając uruchomionych programów socjalnych, podczas gdy wydatki z tego tytułu liczone są w setkach miliardów złotych. Ta druga w pełni wspierała ekspansję fiskalną przez politykę zerowych stóp procentowych oraz skup skarbowych papierów wartościowych. W ten sposób ekspansja fiskalna została sfinansowana poprzez dodruk pieniądza.

Pozostało 94% artykułu
Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Gospodarka wciąż w strefie cienia
Opinie Ekonomiczne
Piotr Skwirowski: Nie czarne, ale już ciemne chmury nad kredytobiorcami
Ekonomia
Marek Ratajczak: Czy trzeba umoralnić człowieka ekonomicznego
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof Adam Kowalczyk: Klęska władz monetarnych
Opinie Ekonomiczne
Andrzej Sławiński: Przepis na stagnację