Ty śpisz, a dług sam się spłaca – to marzenie chyba każdego obciążonego kredytem. W pewnym sensie sprawdza się ono w skali całego kraju. Od roku relacja polskiego długu publicznego – liczonego wedle europejskich standardów – do produktu krajowego brutto spadła z poziomu 59 proc., na jaki wyniosły ją m.in. kosztowne tarcze antykryzysowe, do 57,4 proc. w drugim kwartale 2021 r. i 56,6 proc. w trzecim.
Ekonomiści nazywają to „wyrastaniem" z długu – jego nominalna wartość po prostu rośnie wolniej od nominalnej wartości PKB (napędzanej realnym wzrostem PKB i inflacją). Po II wojnie światowej kraje zachodnie właśnie w ten sposób „wyrastały" z gigantycznych długów zaciągniętych na jej prowadzenie. Część ekonomistów argumentuje więc dzisiaj, by nie bać się podwyższonej inflacji i nie tłumić jej za każdą cenę, ograniczając przy tym tempo wzrostu gospodarczego. Pandemia – mówią – jest jak wojna i skoro tak jak ona wymagała wysokich wydatków, to niech teraz mieszanka wysokiego wzrostu PKB i wyższej inflacji pozwoli uporać się z bagażem długu.
Czytaj więcej
Dług państwa polskiego szybko maleje w relacji do produktu krajowego brutto. Nie jest to jednak w pełni zdrowy spadek, bo mniej więcej w połowie wynika z rosnących cen w gospodarce.
Dla rządzących to oczywiście lepsze od podwyżek podatków, które mogą wysadzić ich z siodła: luźniejsza polityka pieniężna daje kopa wzrostowi gospodarczemu, a jednocześnie sprzyja wyższej inflacji, pożerającej realną wartość długu. I na dodatek daje dodatkowy „luz" wydatkowy, pozwalający sypnąć groszem wiernym wyborcom.
Wszystko gra, dopóki podwyższony poziom inflacji nie zacznie przeszkadzać wyborcom. I właśnie to się stało. Błogą równowagę naruszył tzw. szok zewnętrzny: skok cen energii i zerwane łańcuchy dostaw w połączeniu z wysokim popytem wypchnęły inflację wysoko, grożąc przebiciem granicy 10 proc. Bank centralny zaostrza więc politykę pieniężną – wyższe stopy procentowe mają zmniejszyć popyt i odebrać paliwo nadmiernej inflacji. To oznacza osłabienie wysokiego wzrostu gospodarczego. W takiej sytuacji wyrastanie z długu – przy nadal luźnej polityce wydatkowej – stanie się dużo trudniejsze, jeśli w ogóle możliwe.