Dyskusje na ten temat toczą się od lat, a niedawno z nową siłą spór ten ożył po wywiadzie udzielonym przez wicepremiera Mateusza Morawieckiego „Rzeczpospolitej". Eksperci sięgają w tej dyspucie po rozmaite, mniej lub bardziej trafne argumenty, ale zazwyczaj umyka im to, że w odczuciu milionów zwykłych ludzi polski rynek jest wciąż rynkiem drugiej kategorii. Miejscem, w którym wielkie koncerny mogą mniej dbać o zadowolenie konsumentów i spokojnie upłynniać gorszy jakościowy towar. To, że wśród Polaków wciąż cieszą się ogromną popularnością detergenty sprowadzane z Niemiec i że powszechnie postrzegane są jako dużo lepsze od chemii produkowanej przez zagraniczne firmy dla „polskich tubylców", może świadczyć o tym, że Polacy mają wrażenie, iż traktowani są przez wielki biznes gorzej niż mieszkańcy państw Europy Zachodniej.

Czy tak jest rzeczywiście? Przedstawiciele firm produkujących detergenty w Polsce twierdzą, że to mit. Może poważniejsze różnice jakościowe istniały na początku lat 90., ale teraz Polakom oferuje się produkty podobnie dobrej jakości jak Niemcom czy Francuzom. Obecne wśród Polaków przekonanie o tym, że są traktowani gorzej niż klienci z bogatszych państw Europy, nie ogranicza się jednak do kwestii jakości detergentów. W mediach społecznościowych można znaleźć np. porównania sposobu, w jaki do klienta podchodzą sieci hipermarketów w Polsce i w krajach Zachodu. Zdarza się, że np. w Holandii klient płaci mniejszą cenę w przeliczeniu na ilość kupionego dobra niż za podobny towar w Polsce. Być może to incydentalne przypadki, ale „lud wie swoje".

Wraz z rozwojem technologii sytuacja zaczyna się zmieniać. Dzięki internetowi dużo łatwiej sprowadzić towar od producenta z innego kraju. Od elektroniki po detergenty – wszystko jest na jedno kliknięcie. To zaciera granice między rynkami i wymusza uczciwe traktowanie klienta. Również w Polsce.