Zawdzięczamy go nie tylko dobrej koniunkturze gospodarczej, która wydrenowała zasoby pracowników w najbardziej dynamicznych regionach, zmuszając firmy do szukania ich setki kilometrów dalej, ale także rosnącej mobilności Polaków. Państwo powinno ją wspierać, ułatwiając budowę tanich mieszkań na wynajem w szybko rozwijających się regionach. Niekoniecznie musi to robić samo, jak planuje w programie Mieszkanie+. Może zachęcić do tego prywatnych inwestorów, np. liberalizując ustawę o ochronie praw lokatorów.

Rekordowo malejące bezrobocie to skutek większej mobilności także w lokalnym wymiarze. Dzięki tanim paliwom i niedrogim używanym autom z importu mieszkańcy wsi i miasteczek coraz częściej dojeżdżają do pracy po kilkanaście, kilkadziesiąt kilometrów dziennie. To najbardziej niedoceniany powód poprawy sytuacji w małych ośrodkach. Sprzyja mu coraz lepszy stan dróg lokalnych, który wraz z lepszą infrastrukturą telekomunikacyjną, powszechnym dostępem do internetu i bliskością lotnisk oferujących loty tanimi liniami sprawia, że w małych ośrodkach łatwo prowadzić biznes o zasięgu krajowym, a nierzadko międzynarodowym.

Mam nadzieję, że łatając budżet w przyszłości, fiskus nie ulegnie łatwej pokusie podniesienia podatku od paliw. I oby nie uległ namowom lobby dilerów samochodowych, które z radością przywitałoby zablokowanie dopływu używanych aut z Zachodu. Owszem, trzeba dbać o ekologię i o stan techniczny pojazdów, ale to zadanie dla stacji kontroli, które powinny eliminować graty, niezależnie od tego, czy wieki temu były pierwszy raz rejestrowane w kraju czy na Zachodzie. Polska B i C kupować nowych samochodów nie będzie, bo jeszcze jej na to nie stać. A przecież własny środek transportu to tam podstawowe narzędzie dające dostęp do rynku pracy. Jeśli go zabraknie, zostanie zasiłek dla bezrobotnych. Albo emigracja.