Od poziomu realnej stopy procentowej i jej relacji do stóp zwrotu z kapitału w sferze realnej zależy, jak między uczestnikami rynku zostanie rozdzielona nadwyżka ekonomiczna. Do elementarza teorii ekonomii należy rozeznanie wpływu poziomu stopy procentowej na ekspansję gospodarki (ile inwestować), alokację kapitału (w co inwestować), wybór metod wytwarzania (jak inwestować) i przestrzenne zróżnicowanie działalności gospodarczej (gdzie inwestować). Stopa procentowa reguluje wysokość bariery wejścia na rynek, a tym samym intensywność konkurencji.
Drugą stroną tego zagadnienia jest możliwość przemiany przedsiębiorców w rentierów utrzymujących się raczej z odsetek od lokat bez ryzyka niż z zysków od ryzyka, a także nadpłynność banków. Stopa wpływa na wybór między inwestowaniem w majątek a wyprzedażą majątku.
Charakterystyczne, że mimo wieloczynnikowego uwarunkowania procesów gospodarczych ich przebieg w Polsce był zgodny ze skutkami, jakich oczekuje teoria ekonomii – to wynik prowadzonej po 1989 r. polityki absolutnie i relatywnie wysokich stóp procentowych. Efekty tego – zarówno pozytywne, jak i patologie gospodarcze – zidentyfikowane zostały w „Strategii na rzecz odpowiedzialnego rozwoju". Z jednej strony mamy imponujący, zmieniający się krajobraz Polski i wygląd miast, rozwój tych sektorów, które – abstrahując od inwestycji zagranicznych – szybkością obrotu kapitału mogły przezwyciężać negatywne działanie wysokich stóp. Z drugiej jednak mamy patologie takie rozwojowe jak:
1. „Descientyzacja" i degradacja Polski do pozycji stale opóźnionego naśladowcy technologicznego będąca skutkiem destrukcyjnego oddziaływania wysokich stóp na dziedziny obarczone większym ryzykiem i odroczeniem efektów. „Wydatki na B+R to mniej niż 1 proc. PKB, 13 proc. MŚP wprowadza innowacje (31 proc. w UE)" – czytamy w strategii. Idzie to w parze z blisko 60-proc. udziałem wydatków na maszyny i urządzenia z importu, bo rachunek efektywności w warunkach wysokiej stopy procentowej zachęca właśnie do niskich nakładów na B+R, do zakupu gotowych rozwiązań od razu przynoszących dochód i nie zachęca do współpracy na linii przemysł–uczelnie. Tymczasem importer, wobec zasad kalkulacji ceny płaconej twórcy nowej techniki, poszuka raczej swojego zwrotu nakładów w „niedopłaceniu" zatrudnionych. W efekcie przy PKB per capita Polski równym np. 45 proc. notowanego w USA „pensje są ok. trzykrotnie mniejsze niż w krajach wysokorozwiniętych".
2. Deprecjacja zasobów kapitału ludzkiego i infrastruktury rzeczowej oraz ludzkiej sektora „produkcji kapitału ludzkiego". Tymczasem to kapitał ludzki wpływa na zmniejszenie luki technologicznej, a najnowsze technologie i nowości produktowe są plasowane przez korporacje zagraniczne tam, gdzie ona na to niejako pozwala. „Dwie trzecie polskiego eksportu tworzą firmy z kapitałem zagranicznym, ale tylko 5 proc. eksportu ma charakter innowacyjny" – czytamy w strategii. Kapitał zagraniczny plasuje w Polsce produkcję dóbr z dojrzałej fazy cyklu życia i jest skłonny do zachowań, które mają na celu raczej eksploatację majątku już istniejącego niż tworzenie nowego. Oto własność zagraniczna odpowiadała w 2013 r. tylko za 21,8 proc. inwestycji w majątek trwały przy 50-proc. udziale w produkcji przemysłu i 65-proc. – w sektorze bankowym.
3. Koncentracja aktywności gospodarczej tam, gdzie już istnieją gotowe do użycia zasoby kapitału rzeczowego i ludzkiego. Dlatego„rosną różnice międzyregionalne i na linii duże aglomeracje – reszta kraju". Gdy chodzi o przeciwstawienie się takim spontanicznym procesom, to nie tylko polityka regionalna staje przed wyzwaniami, jak chce twórca strategii, ale także polityka pieniężna.