Lubimy narzekać na naszą krajową politykę. Na powierzchowne dyskusje, agresywne personalne ataki, przecieki i podsłuchy, niemożliwe do realizacji obietnice, miałkie programy wyborcze, niespójne i nieadekwatne do wyzwań plany gospodarcze. No i proszę! W USA – ostatnim kraju, który o to byśmy podejrzewali – mamy do czynienia z czymś podobnym.
Świat stoi ciągle w obliczu wielkich i niesłychanie groźnych wyzwań. Globalne finanse są rozregulowane i zagrożone nadmiernymi długami państw, przedsiębiorstw i gospodarstw domowych. Giełdowe bańki niebezpiecznie się nadymają, a potem pękają, na rynkach surowców co jakiś czas dochodzi do wielkich spekulacji. W razie gwałtownych załamań rynków wielu wielkim bankom groziłoby bankructwo. Stabilność walut jest zagrożona bilionami pustych dolarów, euro, funtów i jenów wydrukowanych bez umiaru przez ratujące się przed bankructwem rządy. Globalna gospodarka kuleje, nie mogąc odzyskać zdolności do trwałego wzrostu i przesuwając się od jednej recesji do kolejnej. Społeczne zaufanie do rynku jest nadszarpnięte, co daje pożywkę dla populizmu i anarchii.