Aktualizacja: 07.09.2017 21:28 Publikacja: 07.09.2017 21:13
Foto: Fotorzepa, Robert Gardziński Robert Gardziński
Notujemy zwyżki niespotykane i nieosiągalne dla innych segmentów rynku, co poświadcza, że nasz plan e-mobilności zakładający, iż już za kilka lat będziemy mieć milion e-samochodów, staje się coraz bardziej realny.
Przepraszam, poniosło mnie. Fakt, mamy w Polsce do czynienia ze znaczącym skokiem sprzedaży samochodów z napędem elektrycznym, ale nawet do 10 tys. sztuk, o milionie nie wspominając, droga jest jeszcze tak daleka jak z Warszawy na Proximę Centauri. Udział e-aut w ogólnej sprzedaży nowych samochodów w ciągu ośmiu miesięcy 2017 r. osiągnął – według danych firmy Samar – oszałamiający – w porównaniu z minionymi latami – poziom 0,07 proc. I fakt, że rok wcześniej było to 0,03 proc., nic tu nie zmienia. 220 sztuk kupionych w osiem miesięcy, mniej niż w Czechach czy na Węgrzech, pokazuje, jak odstajemy od innych, wspierających taką formę mobilności rynków. Oczywiście, jednym z powodów śladowego zainteresowania jest cena elektryków, ale nie tylko – skoro w tym samym okresie prawie dwukrotnie więcej aut, znacznie droższych, uplasował na rynku luksusowy Jaguar, oznacza to, że chodzi przede wszystkim o funkcjonalność. A konkretnie o to, że przy obecnych zasięgach i braku infrastruktury do ładowania e-auta mogą być jedynie dodatkowym samochodem w rodzinie czy firmie.
GUS opublikował właśnie dane na temat stanu polskiej gospodarki w II kwartale. I nie są to wcale dane bardzo optymistyczne, choć na pierwszy rzut oka mogą się takie wydawać.
Raty kredytów wyższe nawet o połowę? Choć prawdopodobieństwo takiego scenariusza nie jest dziś wysokie, nie jest on jednak niemożliwy.
Homo oeconomicus zaczął być prezentowany jako „bezduszna" i „agresywna" maszyna do kalkulowania kosztów i korzyści, działająca wedle zasady, że ekonomiczny cel, czyli maksymalizacja własnych korzyści, uświęca środki.
Nikt od 20 lat tak bardzo nie nakręcił wzrostu cen w Polsce, jak pandemia pod rękę z lekceważącą inflację Radą Polityki Pieniężnej.
Bank zachęca rodziców do wprowadzenia swoich dzieci w świat finansów. W prezencie można otrzymać 200 zł dla dziecka oraz voucher na 100 zł dla siebie.
Analiza skutków rządów 50 populistycznych liderów, w różnych okresach i krajach, wykazała, że ich ambitne plany kończą się nieodmiennie trwałym spowolnieniem wzrostu.
Czy prawo do wypowiedzi jest współcześnie nadużywane, czy skuteczniej tłumione?
Z naszą demokracją jest trochę jak z reprezentacją w piłkę nożną – ciągle w defensywie, a my powtarzamy: „nic się nie stało”.
Trudno uniknąć wrażenia, że kwalifikacja prawna zdarzeń z udziałem funkcjonariuszy policji może zależeć od tego, czy występują oni po stronie potencjalnych sprawców, czy też pokrzywdzonych feralnym postrzeleniem.
Niektóre pomysły na usprawnienie sądownictwa mogą prowadzić do kuriozalnych wręcz skutków.
Hasło „Ja-ro-sław! Polskę zbaw!” dobrze ilustruje kłopot części wyborców z rozróżnieniem wyborów politycznych i religijnych.
Ugody frankowe jawią się jako szalupa ratunkowa w czasie fali spraw, przytłaczają nie tylko sądy cywilne, ale chyba też wielu uczestników tych sporów.
Współcześnie SLAPP przybierają coraz bardziej agresywne, a jednocześnie zawoalowane formy. Tym większe znacznie ma więc właściwe zakresowo wdrożenie unijnej dyrektywy w tej sprawie.
To, co niszczy demokrację, to nie wielość i różnorodność opinii, w tym niedorzecznych, ale ujednolicanie opinii publicznej. Proponowane przez Radę Ministrów karanie za „myślozbrodnie” to znak rozpoznawczy rozwiązań antydemokratycznych.
Masz aktywną subskrypcję?
Zaloguj się lub wypróbuj za darmo
wydanie testowe.
nie masz konta w serwisie? Dołącz do nas