Jedyną funkcją prognoz ekonomicznych jest zwiększanie szacunku dla astrologii – żartował w połowie lat 80. XX w. John Kenneth Galbraith. Cztery dekady później zdolności profetyczne ekonomistów nie cieszą się wcale większym uznaniem. Przeciwnie, wydarzenia z 2021 r. mogły pozbawić złudzeń każdego, kto prognozom ekonomistów ciągle ufał i na ich podstawie podejmował decyzje. Na przykład dotyczące tego, czy i na jaki okres zaciągnąć kredyt. Nawet prognozy tworzone z miesiąca na miesiąc okazywały się błędne. Aż w pięciu miesiącach inflacja była wyższa, niż sugerowały nawet najwyższe spośród formułowanych szacunków. Te niespodzianki potęgowały wrażenie, że inflacja wymyka się spod kontroli, zmuszając RPP do gwałtownych podwyżek stóp procentowych.
Czytaj więcej
Rynek pracy odbudował się po pandemii szybciej, niż się można było spodziewać, ale zapłaciliśmy za to nieoczekiwanie wysoką inflacją. Skokowy wzrost cen energii i gazu był szokiem dla wszystkich.
Jak ekonomiści mogli się tak bardzo pomylić? Większość z nich zbyt ostrożnie oceniła siłę odbicia aktywności w polskiej gospodarce. Przeciętnie oczekiwali, że PKB zwiększy się o 4,2 proc., a nie o 5,5 proc., jak szacują teraz. Słabsze ożywienie pociągałoby za sobą nieco gorszą koniunkturę na rynku pracy, a więc też wolniejszy wzrost płac i wydatków konsumpcyjnych. Ale nawet ekonomiści z PKO BP, którzy rok temu należeli do największych optymistów i spodziewali się eksplozji konsumpcji i wzrostu PKB o ponad 5 proc., oczekiwali inflacji w okolicy 3 proc.
To sugeruje, że wzrost cen nad Wisłą nie ma silnego związku z koniunkturą w krajowej gospodarce. Analitycy z Polskiego Instytutu Ekonomicznego szacują, że w 65 proc. inflację tłumaczy wzrost cen paliw, energii i żywności. Te zaś zależą m.in. od czynników geopolitycznych i meteorologicznych. W ich przewidywaniu ekonomiści są równie bezsilni jak astrologowie. A skoro w 2022 r. znów wzrost cen będą napędzały właśnie siły nieomal z definicji nieprzewidywalne, to można mieć nadzieję, że i tym razem ekonomiści grubo się pomylą, a inflacja zamiast na poziomie ponad 7 proc. będzie o połowę niższa.