Memy – przeważnie prześmiewcze i pozbawione litości – stały się mądrością ludową epoki internetu. W dniu, kiedy GUS poinformował, że w październiku roczny wskaźnik inflacji skoczył aż do 6,8 proc., po sieci hulał obrazek prezesa NBP z jego starą mantrą „Wysoka inflacja jest przejściowa”, z dodanym kąśliwym dopiskiem „Bo po niej przychodzi jeszcze wyższa”.
Najsilniejszą bronią każdego banku centralnego jest wiarygodność, bo od niej zależy siła oddziaływania na oczekiwania inflacyjne społeczeństwa. Trudno nie zauważyć, że nasz bank centralny sam się tej wiarygodności pozbawił, gdy mimo coraz szybciej rosnących cen miesiącami nie zmieniał niemal zerowych stóp procentowych, a jego prezes przekonywał, że inflacja jest przejściowa, ma przyczyny zewnętrzne i sama z siebie wróci do akceptowalnego poziomu. Owszem, przyczyny są w dużej części zewnętrzne, ale to nie znaczy, że należało do rozwijającego się inflacyjnego pożaru dolewać benzyny zerowych stóp. I brnąć aż do października w pułapkę fałszywych założeń, przegłosowując tych członków RPP, którzy od dawna wzywali do stawienia czoła presji inflacyjnej.