Tekst powstał we współpracy z firmą EXATEL
Rz: Wiele osób żyje w czasach internetu od urodzenia i nie pamięta lat, gdy globalnej sieci nie było. Czy pan pamięta takie czasy w Polsce i okres, gdy internet się pojawił?
Michał Szczęsny: Pamiętam. Dla takiej osoby jak ja, funkcjonującej w ścisłym związku z siecią telekomunikacyjną, z internetem – to nie byłoby życie (śmiech). Dzisiaj jest to nie do wyobrażenia, ale jako licealista, uczeń szkoły średniej w Toruniu, skąd pochodzę, by skorzystać z internetu, chodziłem do bardzo prymitywnej kafejki internetowej zlokalizowanej de facto w mieszkaniu. Stały w niej cztery komputery. Takich miejsc nie było wówczas dużo. Działały przede wszystkim w sieci PDI (publiczny dostęp do internetu – red.) i prowadzili je prawdziwi zapaleńcy, powiedzielibyśmy dziś – geeki. Korzystanie z internetu też było inne niż dziś. Właściwie nie miał warstwy wizualnej. Część internautów była zakochana w IRC (pierwowzór znanych nam dziś komunikatorów, takich jak Gadu Gadu, WhatsApp – red.) i grach, a drugą grupę stanowili łowcy oprogramowania i byłem wśród nich ja. Za pierwszym razem, żeby zdobyć aktualizację systemu Linux, poszedłem do kafejki z zapasem dyskietek, których dziś już się nie używa, czekałem potem mniej więcej godzinę, żeby oprogramowanie ściągnęło się na nie, wróciłem do domu i przegrałem oprogramowanie na komputer stacjonarny.
Dziś jestem przekonany, że od przeszło 20 lat pracuję nad czymś, co zmienia życie ludzi, przenosi je do świata cyfrowego, a często jest jego sensem.
Kiedy internet w Polsce zaczął się dynamicznie rozwijać?