Te zadania ministra dodatkowo komplikują prezydencka kampania wyborcza, która może trwać praktycznie cały rok i która nie będzie sprzyjać prywatyzacji, oraz niepewność panująca na rynkach kapitałowych i finansowych.
Grupa przedsiębiorstw, które będą przedmiotem prywatyzacji, na szczęście została już określona: są to przede wszystkim PZU – w rezultacie osiągnięcia ugody z Eureko, spółki z sektora energetycznego – Enea, PGE i Tauron, Giełda Papierów Wartościowych, PLL LOT, niektóre spółki farmaceutyczne, KGHM oraz tzw. resztówki w kilkudziesięciu (lub kilkuset) spółkach już wcześniej sprywatyzowanych.
Sprzedaż znaczących – wartościowo – pakietów w spółkach, w których proces prywatyzacji już się zaczął (np. Enea, PGE, KGHM), nie powinna nastręczać większych problemów, ponieważ są one notowane na GPW. Powodzenie oferty publicznej PGE wskazuje, iż z IPO PZU i Tauronu większych problemów też być nie powinno z powodu wyraźnego głodu na nowe oferty publiczne zarówno wśród krajowych inwestorów instytucjonalnych, jak i indywidualnych. Podobnie ma się sprawa z prywatyzacją GPW, którą zainteresowanie – przede wszystkim krajowych inwestorów – powinno być duże.
Najtrudniej przedstawia się prywatyzacja PLL LOT. Po nieudanej próbie z roku 2000, kiedy to sprzedano mniejszościowy pakiet najsłabszemu z oferentów, sprzedaż zadłużonego i generującego straty przewoźnika będzie zadaniem niezwykle trudnym.
Pozbycie się resztówek to żmudne i nieatrakcyjne, ale codzienne zajęcie dla aparatu ministra skarbu i od jego motywacji i determinacji zależy jego powodzenie.