Zresztą inwestycje centralne i tak służą przebudowie głównych połączeń, tymczasem z punktu widzenia województwa najistotniejsze są te o znaczeniu lokalnym, znajdujące się zwykle w złym i bardzo złym stanie.

Choć przekazana samorządom spółka  PKP Przewozy Regionalne nie jest finansowym orłem (ale to efekt wielu różnych okoliczności, w większości niezależnych od marszałków), to jednak  dzięki niej lokalne władze poczuły się bardziej odpowiedzialne za transport szynowy. A temu w Polsce ery burzliwie rozwijającej się motoryzacji wyraźnie brakowało patrona. To samorządy kupują nowe wagony, lokomotywy i szynobusy, to samorządy starają się o taką konstrukcję rozkładów jazdy, by faktycznie odpowiadały potrzebom pasażerów, a nie zaspokajały widzimisię kolejowych decydentów. Teraz z regionalnych funduszy unijnych lokalne władze dołożą do remontów rozpadających się torowisk.

To dobrze, że samorządowcy chcą prowadzić takie inwestycje. Ponad 1100 km wyremontowanych, a gdzieniegdzie odtworzonych torów to naprawdę wielkie dzieło. Co więcej, ponieważ na transporcie łatwo zbić lokalny polityczny kapitał, samorządom będzie zależało na szybkiej i dokładnej realizacji inwestycji.

I choć większości z wyłączonych dziś linii kolejowych nie uda się raczej reanimować, liczy się każdy kilometr tych, na które powrócą pociągi. I każdy kilometr tych, z których pociągi nie znikną. W czasach coraz większych korków na drogach pociąg to dobra alternatywa. Jeśli jest.